poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 14 : "Forma więc formy stałej nie ma, gdy ma życie, życie zaś jest piękne, w ruchu czy w spoczynku." Tomasz Różycki – Dwanaście stacji

„Droga Liluś,                                                                                                                                               

                Nie dawałaś znaku życia! Jak mogłaś! Owszem mówiłaś, że możesz nie mieć czasu, ale żeby dwóch zdań nie napisać! Wszyscy się martwimy i chcemy wiedzieć co u Ciebie ( z tego co mówili twoi rodzice oni również). Czemu zawsze zapominasz, że warto pisać do ludzi, którzy nie maja pojęcia co się z tobą dzieje? Zapominasz o całym bożym świecie zaczytując się w tym twoim fantasy.
                Daj znak życia, chcę wiedzieć jak się masz, czy jeszcze żyjesz, bo z Tobą nic nigdy nie wiadomo, mała niezdaro, jak Ci idzie nauka. Proste rzeczy, a cieszą, uwierz.
                Byłam u Pawła. Spotkałam jego mamę. Jego i Halta. Przez chwilę rozmawiałyśmy. Mówiła, że Halt też wyjechał. Słyszałam, że jesteście w tej samej szkole. Opowiedz, jak tam jest?
Nawet nie możesz sobie wyobrazić jak bardzo chciałabym być z Tobą. Brakuję mi Ciebie. Wiem, że mogę pisać, ale to nie jest to samo, co zwyczajna rozmowa.
Mówiłaś, że jest szansa, że wrócisz w listopadzie na „świeczkę*”. Może skoro jesteście z Haltem razem w szkole przyprowadziłabyś też jego? Wiem, że on nadal cierpi, ale tak naprawdę każdy z nas to przeżywa. Pomyślałam, zresztą nie tylko ja, że jesteś jedyną osobą, która jest w stanie go przekonać. Zawsze mieliście dobry kontakt. Pewnie rozumiesz go lepiej niż inni. Ale... nie można wiecznie rozpamiętywać przeszłości. Teraz potrzebujemy każdych rąk. Ludzie zaczynają odchodzić. Na ostatniej zbiórce byłyśmy tylko we dwie. Ola i ja. Znów się zaczyna. Nam tez ich brakuje, ale oni by chcieli, żebyśmy dbali o szczep, a nie ich opłakiwali, prawda?
Ten fragment, był poznaczony mokrymi plamami, Liliana domyślała się, że po łzach. Jej samej na wspomnienie Pawła, Juli, Zenka i Latarnika rodzi się w sercu żal i tęsknota. I często chciała płakać, ale nie mogła, nawet nie wiedziała czemu. Płakała trzy razy w życiu, nawet podczas niemowlęcych lat nie wylewała dużo łez. Trzy razy, za trzema osobami. I nie mogła już więcej, choć nie raz próbowała się zmuszać, oczekiwany potok słonych kropel nie chciał się pojawiać.
Na dodatek coraz gorzej dogaduję się z mamą. Nie wiem czemu i nie chcę, żeby tak było. Zresztą znasz moją sytuację, nie będę Ci  powtarzać to samo po miliony razy.
Nie powinnam Cię zadręczać. Właściwie to znasz to wszystko na pamięć. Pewnie myślisz sobie teraz „ co ty gadasz? Przecież wiesz, że zawsze chętnie cię wysłucham. Nie gadaj bzdur, wcale mnie nie zadręczasz”. Przynajmniej tak zawsze mówisz, kiedy zaczynam Ci narzekać, że nie powinnam Ci tego wszystkiego mówić. A jednak to będę robić, znasz mnie. Nie powinnam Ci dokładać problemów, pewnie masz dość własnych. Przepraszam.
Kiedy Ciebie nie ma, Gdańsk jest jakiś smutny bez Ciebie. Jakby całe życie z niego uleciało. Na dodatek od początku września ciągle leje, w przerwach na deszcz. Jakby płakał po Tobie. Jedyne dobre, że przynajmniej jest względnie ciepło. Dla Ciebie pewnie byłoby gorąco znając Twoje wyczucie temperatury pt. „zimno zaczyna być wtedy, kiedy odpadają mi palce albo jestem zamrożona, w takim stopniu, że nie mogę się ruszyć i właściwie za chwilę zginę”.
Brakuje nam Ciebie. Wiesz, że znów segregowałam osprzęt, tylko tym razem nie miałam pomocy.
Jak już jesteś tak daleko od nas, to przynajmniej staraj się chociaż w tej szkole. Przynajmniej jedna z nas ma być spełniona zawodowo. To rozkaz! Choć pewnie i tak go nie usłuchasz.
Muszę kończyć, bo trochę się rozpisałam, przy czym większość listu zajęły moje narzekania, wybacz. Proszę odpisz mi szybko, znaczy nie w momencie, kiedy się zobaczymy.

Twoja Ella**.”

Eskapady podczas ulewy, nie wyszły szóstce Feniksów na dobre, teraz wszyscy pociągali nosami i siedzieli w dormitorium chłopaków z kubkami pełnymi herbaty w rękach, owinięci kocami. Przynajmniej Liliana miała więcej czasu na odpisywanie na listy. Choć trudno było czytać  osobiste listy, w momencie, kiedy piątka chłopców próbuje zaglądać ci przez ramię. Złożyła list i schowała do kieszeni, po czym położyła się na brzuchu, rozwinęła pergamin i zanurzyła pióro w atramencie. Już nawet nie próbowała ochraniać treści przed ciekawskimi oczami.

„Ello!

Wiem, wiem, że nie pisałam, że nie dawałam znaku życia, że się martwiliście, ale naprawdę już wystarczająco się tego naczytałam. Rozumiem, że to nie jest dobrze z mojej strony, ale już przestańcie mi robić te wszystkie wyrzuty bo zajmują za dużo miejsca.
Zaczniemy od Ciebie. I tak, jesteś głupkiem! Nawet nie waż się myśleć, że dokładasz mi problemów, bo doskonale wiesz, że tak nie jest. Mimo że dzielą nas setki kilometrów, to cząstka mnie zawsze będzie przy Tobie. Kiedy tylko masz jakiś problem pisz od razu! Nawet się nie zastanawiaj. Postaram się pomóc, a jęli mi się nie uda, to przynajmniej będzie Ci lżej.
Znowu zagonili Cię do osprzętu! Może zrobić Ci plakietkę „po wakacjach, to ja jestem tym łosiem, który segreguje osprzęt, żebyście wy mogli go później roznosić i mieszać”. Co ty na to?
Wszystko się powoli będzie układać. Nie rozwiążą nas, a jeśli by spróbowali to przyjadę stąd i sprzedam takiego kopa w dupę, że się opamiętają i wrócą na swoje miejsce. Będzie lepiej, jestem tego pewna.
Halt jeszcze potrzebuje czasu. Nie naciskajmy na niego, ale zapewniam Cie, że zobaczysz go na wigilii szczepowej.
Nie wiem, czy uda nam się wyjechać na świeczkę, ale bądźmy dobrej myśli.
Jestem beznadziejna w dawaniu rad. Przepraszam, ale nie wiem co ci poradzić. Nigdy nie byłam w twojej sytuacji. Może potrzeba czasu? Może jest czymś zmartwiona? Pewnie obie jesteście trochę zdenerwowane i się wyładowujecie. Może z nią pogadasz? Naprawdę, przepraszam, ale nie wiem co Ci jeszcze odnośnie tego poradzić. Przepraszam.
Ale wcale się nie zaczytuje, bo od kiedy tu przyjechaliśmy udało mi się przeczytać tylko cztery książki! A dobrze wiesz, jak to dla mnie mało.
W jednej kwestii masz racje: zapomniałam o całym świecie. W tej szkole jest ogromna magia. Zwyczajnie zatraciłam się w tym otaczającym mnie świecie, jak często zatracam się w przepięknym widoku. Tu jest cudownie, w powietrzu czujesz, że to nie jest zwyczajne miejsce, czujesz, że to coś więcej.
– O czym ty piszesz? Bredzisz. Znowu! – Kuba wtrącił się.
– Istnieje coś takiego jak prywatność.
– O, poetka – dorzucił Simus.
 Dobrze, przepraszam, już przestaję jak Ty to mówisz „poetyzować”.
– No i dobrze. Jak często masz takie napady bredzenia?
– Zamilknij. Doskonale wiesz, że często.
Bardzo się ucieszyłam, na widok listu od Ciebie. Mimo że w tej szkole jest wspaniale, to cieplej robi się na sercu, kiedy dostajesz list od starego przyjaciela.
– No tak, bo tutaj nie masz przyjaciół – powiedział z wyrzutem Halt.
                Myślisz wtedy, że jednak nie wszystko jest nowe, że gdzieś Tam są jeszcze ludzie, których znasz tysiące lat i oni o tobie nie zapominają.
– Nawet nie waż się odezwać – odezwała lodowatym Liliana nie podnosząc wzroku znad kartki, ale doskonale wiedziała, że Halt otwierał usta.
                Choć nie wszyscy to absolutnie nowe twarze. Halt rzeczywiście tez tu chodzi. Najśmieszniejsze jest to, że dowiedziałam się o tym w pociągu, który transportował uczniów do szkoły. Właściwie, to wpadłam na niego i tylko dlatego się dowiedziałam.
                Kiedy czekaliśmy na pociąg okazało się też, że jest tu także, chłopak Emilii i jego przyjaciele, więc ich tez znałam. Właściwe to znałam jego i Dobrego, powinnaś go kojarzyć, a resztę poznałam w pociągu, kiedy wepchnęli się bez zaproszenia, do przedziału,
– Przecież i tak nie miałabyś tego przedziału. I wcale nie wepchnęliśmy się tam!
– Nadal żaden z was nie ma prawa głosu.  
który wypatrzyłam, ale za to wygrałam bitwę o miejsce przy oknie!
                Kiedy dotarliśmy, pociąg gwałtownie zahamował, a ja akurat wtedy ściągałam gitarę z półki. Oczywiście gitara rozbiła się w szczątki, choć krzyczałam, żeby ją ratowali, a ja złamałam nos.
                Na ceremonię przydziału, dzielą tutaj nas względem charakteru, wystąpiłam ze złamanym nosem.
                Jestem w jednym Domu, bo to są te przydziały, trochę jak klasy, z Haltem, Dobrym, Simusem, jeden z tych, których poznałam w pociągu, i jeszcze bliźniakami, których nie da się odróżnić. Dobrze się dogadujemy, przynajmniej zazwyczaj. Gorzej jest z dziewczynami, jak pewnie się domyślasz.
                Łącznie ze mną jest nas piątka, a rozmawia ze mną tylko jedna.
                Drugiego dnia, nawet spałam w pokoju chłopaków, ponieważ nie wpuściły mnie.
                Jest tyle rzeczy, o których chciałabym Ci opowiedzieć, ale ani nie chce mi się ani nie wszystko można napisać, poza tym mam nad sobą kilka par oczu, które obserwują to co piszę, co chwila się wtrącając.
– W sumie, pozdrów Lenę ode mnie.
                Masz pozdrowienia, od Halta.
– To ode mnie też pozdrów.
– Ode mnie też.
– I od nas – powiedzieli chórem bliźniacy.
                I od wszystkich pozostałych, nie ważne, że ich nie znasz. Gdybyś była tutaj ze mną uśmiałabyś się do łez, słysząc ich komentarze.
                Pozdrów wszystkich. Uwierz mi, bardzo chciałabym się rozdwoić, ale to nie jest możliwe. Jak tylko będę w Gdańsku to do Ciebie wstąpię, obiecuję, że wtedy usiądziemy, ja z kawą, (wiesz, że nie dają tutaj czarnej, normalnej kawy?! Możliwa jest tylko wersja z większą ilością mleka niż kawy. Fuj! Jak tak można, prawda?) ty z herbatą i porozmawiamy, o wszystkim, po prostu.
                Póki co bywaj, trzymaj się. Poradzisz sobie, jestem tego pewna.

Ściskam, Lilia

P.S. Widzę, że macie idealną pogodę dla mnie. U nas cały czas grzeje słońce.
– No tak, i właśnie dlatego, teraz wszyscy siedzimy tutaj przeziębieni – rzucił Andrzej, po czym kichnął, jakby na potwierdzenie swoich słów.
Pewnie, nie tęskni, ale robi mi na złość.
I to niby ty się rozpisałaś?! ”
– Nie dodałaś, żadnej piosenki – zauważył Halt ,w momencie, kiedy sowa wylatywała z pomieszczenia z listem w nóżkach.
Liliana rozszerzyła oczy ze zdziwienia i podbiegła do okna. Zaczęła machać rękami i wołać sowę z powrotem, ale ta była już daleko. Dziewczyna wbiła mordercze spojrzenie w Halta.
– Nie mogłeś wcześniej?
– No cóż... nie – wyszczerzył się.
                Lilia omotała się kocem i usiadła, po drodze rozlewając herbatę, której nie cierpiała. Naprawdę tęskniła za czarną, niesłodzoną kawą.

– Cholera – mruknęła. Chłopcy już nie wytrzymali i zaśmiali się – śmiejcie się póki możecie – powiedziała i pociągnęła nosem.
________________
*świeczka to akcja zarobkowa, organizowana co roku przez harcerzy we Wszystkich świętych. Polegająca na sprzedawaniu zniczy przed cmentarzem.
**Lena i Liliana są jak siostry. Dlatego piszą do siebie zdrobnieniami. Tylko Ella(Lena) może zwracać się do Liliany per Liluś, bądź "maluszku".
Kolejny rozdział. I drugi także pojawi się dzisiaj.
Tak jak zapowiedziałam opiera się na wymianie listów przez dziewczyny, ale oczywiście pojawiły się te wtrącenia chłopaków podczas pisania listu do Leny.
Oddaje w wasze ręce, Visenna :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz