Liliana już tydzień siedziała w Skrzydle Szpitalnym.
Oczywiście ten tydzień był wypełniony ucieczkami, które jak można się domyśleć
były nieudane i za każdym razem zostawała złapana. Jednak w końcu, w sobotę od
rana, kiedy wszyscy, łącznie z pielęgniarką spali, dziewczyna ześlizgnęła się z
łóżka, zabrała cicho swoje rzeczy i wymknęła się z Sali Chorych.
Wydostała się ze Skrzydła Szpitalnego, ale teraz nie
wiedziała gdzie ma się udać.
Do dormitorium
– nie, ponieważ dziewczyny na pewno by ją wydały.
Do
chłopaków też nie, ponieważ oni kazaliby jej wracać i zaczęli wmawiać, że to
dla jej dobra.
Z tego
co wiedziała śniadanie już trwa, więc postanowiła najpierw zjeść, w nadziei, że
jedzenie da jej do myślenia. Niestety Liliana nic nie wymyśliła. Jedynie doszła
do wniosku, że na razie przebywanie w dormitorium jest bezpieczne, ponieważ
dziewczyny śpią snem zaklętych.
Tak
jak myślała, współlokatorki spał jak zabite. Wzięła rzeczy do mycia i weszła do
łazienki. Była pewna, że zastanie cztery dziewczyny w łóżkach i spokojnie
będzie mogła zejść do Pokoju Wspólnego. Jakże wielkie było jej zdumienie, kiedy
otworzyła drzwi łazienki i ujrzała Sarę.
– Przepraszam... – zaczęła, ale Liliana jej przerwała.
– Chyba mam dejavu – uśmiechnęła się na wspomnienie pierwszego spotkania ze współlokatorką. Sara też o tym pomyślała, ale nie uśmiechnęła się, było jej wstyd za to co zrobiła. I wtedy, i teraz. Choć teraz zdecydowała sama, bez żadnej presji, która ktoś na nią wywierał. Mimo że wiedziała, że postąpiła dobrze i tak miała wyrzuty sumienia. Wiedziała, że Liliana nie będzie zadowolona z jej działania.
– Ej, co jest? Wal śmiało – uśmiechnęła się pokrzepiająco Liliana, widziała, że z Sarą jest cos nie tak. Jej przeczucia tylko potwierdziły się w momencie, kiedy czarnowłosa się rozpłakała. Liliana przytuliła ją i zaczęła klepać ją opiekuńczo po głowie – hej, mała. Co ci? – powiedziała kojącym głosem Lil.
– Prze..pra..szam.. musi..ała..m – wydukała pomiędzy szlochami Sara, głosem stłumionym przez koszulkę.
– Nie wiem co zrobiłaś, ale nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Tak? – powiedziała Liliana, a potem jeszcze dodała – spójrz na mnie. Ej, wiem, że moja koszulka to wybitna chusteczka i taka stylowa, ale jednak wolę zachować ją choć trochę suchą. A jeśli dalej będziesz płakać to stanie się niemożliwe. Już zapłakałaś mi całe ramię – uśmiechnęła się Lil. Sara uniosła głowę i jej zawtórowała – Choć trochę lepiej? – czarnowłosa pokiwała głowę, a Liliana przywołała paczkę chusteczek – no to koniec płakania. Wiesz, normalnie pocieszałabym cię z czystego altruizmu, ale teraz głownie mam na celu uratowanie koszulki.
– Przepraszam... – zaczęła, ale Liliana jej przerwała.
– Chyba mam dejavu – uśmiechnęła się na wspomnienie pierwszego spotkania ze współlokatorką. Sara też o tym pomyślała, ale nie uśmiechnęła się, było jej wstyd za to co zrobiła. I wtedy, i teraz. Choć teraz zdecydowała sama, bez żadnej presji, która ktoś na nią wywierał. Mimo że wiedziała, że postąpiła dobrze i tak miała wyrzuty sumienia. Wiedziała, że Liliana nie będzie zadowolona z jej działania.
– Ej, co jest? Wal śmiało – uśmiechnęła się pokrzepiająco Liliana, widziała, że z Sarą jest cos nie tak. Jej przeczucia tylko potwierdziły się w momencie, kiedy czarnowłosa się rozpłakała. Liliana przytuliła ją i zaczęła klepać ją opiekuńczo po głowie – hej, mała. Co ci? – powiedziała kojącym głosem Lil.
– Prze..pra..szam.. musi..ała..m – wydukała pomiędzy szlochami Sara, głosem stłumionym przez koszulkę.
– Nie wiem co zrobiłaś, ale nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Tak? – powiedziała Liliana, a potem jeszcze dodała – spójrz na mnie. Ej, wiem, że moja koszulka to wybitna chusteczka i taka stylowa, ale jednak wolę zachować ją choć trochę suchą. A jeśli dalej będziesz płakać to stanie się niemożliwe. Już zapłakałaś mi całe ramię – uśmiechnęła się Lil. Sara uniosła głowę i jej zawtórowała – Choć trochę lepiej? – czarnowłosa pokiwała głowę, a Liliana przywołała paczkę chusteczek – no to koniec płakania. Wiesz, normalnie pocieszałabym cię z czystego altruizmu, ale teraz głownie mam na celu uratowanie koszulki.
Próby rozśmieszenia
Sary widocznie nie były tak nieudolne jak wydawało się Lilianie, bo uśmiech na
ustach czarnowłosej rozszerzał się.
W pewnym
momencie Sara podniosła oczy na Lil, która wyjątkowo górowała nad czarnowłosą,
bo ta siedziała , i spytała.
– Wybaczysz mi?
– Nie raz już ci to powtarzałam. Nie mam czego ci wybaczać. Przecież wiesz – i w tej samej chwili, kiedy Liliana skończyła zdanie do pokoju weszła pielęgniarka, a dziewczyny zbladły, choć obie z różnych powodów.
– Dziewczyno, nie jesteś w stanie usiedzieć w jednym miejscu przez tydzień?
– Wybaczysz mi?
– Nie raz już ci to powtarzałam. Nie mam czego ci wybaczać. Przecież wiesz – i w tej samej chwili, kiedy Liliana skończyła zdanie do pokoju weszła pielęgniarka, a dziewczyny zbladły, choć obie z różnych powodów.
– Dziewczyno, nie jesteś w stanie usiedzieć w jednym miejscu przez tydzień?
Liliana
najpierw spojrzała na pielęgniarkę, potem na Sarę. Przy tej drugiej uśmiechnęła
się i oznajmiła.
– Nadal nie mam czego ci wybaczać. Zrobiłaś to co uważałaś za słuszne. To dobrze.
– Nadal nie mam czego ci wybaczać. Zrobiłaś to co uważałaś za słuszne. To dobrze.
Sara uniosła
wzrok. Liliana widziała w nim zaskoczenie.
– Idziemy. I przestań w końcu uciekać – powiedziała pielęgniarka i wyszła z dormitorium.
– Idziemy. I przestań w końcu uciekać – powiedziała pielęgniarka i wyszła z dormitorium.
Liliana
na pożegnanie jeszcze poczochrała włosy siedzącej Sary i, o ile czarnowłosa się
nie przewidziała, mrugnęła do niej.
Jeszcze
parę chwil po tym dziewczyna siedziała na środku dormitorium w siadzie
skrzyżnym i myślała. Cały czas była pod wrażeniem jak bardzo Liliana potrafi być
wyrozumiała i jak łatwo wybacza. Przecież Sara ją wydała. W momencie, kiedy
ucieczka w końcu przyniosła efekty, bo cała szkoła doskonale wiedziała jak
bardzo Lil stara się uciec ze Skrzydła Szpitalnego, ona, Sara, jedyna
współlokatorka, z którą Liliana rozmawiała, powiedziała pielęgniarce gdzie jest
uciekinierka, a mimo to Liliana wybaczyła jej. Co tam, ona powiedziała, że nie
ma czego przebaczać, że postąpiła dobrze.
Dlaczego
miała za dobra koleżankę tak dobrą osobę, przecież na nią nie zasługiwała.
*
Drzwi
do Sali Chorych otworzyły się.
Dziewczyna
nawet nie odwróciła głowy. Wiedziała, że to nikt do niej, ponieważ chłopcy
dopiero co wyszli. Nie było sensu, aby spędzali całe dnie wśród chorych
czarodziejów, szczególnie, że dnie na powrót stały się ciepłe, co Liliana cały
czas im uświadamiała.
Ku
zdziwieniu Lil, ktoś, i nie była to pielęgniarka, podszedł do jej łóżka.
– Hej – kolejna niespodzianka głos, który przemówił, słyszała tylko raz w życiu.
– Jacek? Cześć – odparła lekko zamurowana dziewczyna. Jej przeciwnik z początku roku był ostatnią osobą, której się tu spodziewała.
– Zdziwiona?
– Jak widać. Czemu przyszedłeś? Skąd wiedziałeś, że tu jestem? – Liliana cały czas była w szoku.
– Cała szkoła o tym wie. Chciałem porozmawiać, chyba, że nie mogę.
– Jasne, że możesz. Tylko, jesteś naprawdę ostatnią osobą, której się tu spodziewałam – dziewczyna uśmiechnęła się, a chłopak jej zawtórował.
– Mnie przynajmniej znasz. Gorzej by było gdyby podszedł do ciebie nieznajomy.
– Może. O czym chciałeś porozmawiać? Bo wiesz, dziś uciekłam tylko raz i nie chce pozbawiać pielęgniarki i całej reszty szkoły zabawy – roześmiali się. Rzeczywiście często były ucieczki Liliany, kiedy pielęgniarka biegła za nią na korytarzu i krzycząc albo kiedy większość mieszkańców zamku „ganiała” za nią.
– Już się streszczam, bo to przecież strasznie ważna sprawa – znów się roześmiali się, ale za chwilę Jacek spoważniał. Lilianę zaskoczyła ta nagła zmiana – kto ci to zrobił? – zapytał twardym głosem chłopak.
– Słucham? – Liliana tez spoważniała i, mimo że doskonale wiedziała o co chodzi Jackowi, udawała, że nie ma o tym najmniejszego pojęcia.
– Nie udawaj. Doskonale wiesz o co chodzi. Teraz tylko powiedz kto to.
– Nikt niczego nie zrobił. Po prostu spadłam z miotły. Każdemu może się zdarzyć. Nie poderwałam się wystarczająco szybko do góry. I tyle w temacie – Liliana zaczęła się irytować.
– Hej – kolejna niespodzianka głos, który przemówił, słyszała tylko raz w życiu.
– Jacek? Cześć – odparła lekko zamurowana dziewczyna. Jej przeciwnik z początku roku był ostatnią osobą, której się tu spodziewała.
– Zdziwiona?
– Jak widać. Czemu przyszedłeś? Skąd wiedziałeś, że tu jestem? – Liliana cały czas była w szoku.
– Cała szkoła o tym wie. Chciałem porozmawiać, chyba, że nie mogę.
– Jasne, że możesz. Tylko, jesteś naprawdę ostatnią osobą, której się tu spodziewałam – dziewczyna uśmiechnęła się, a chłopak jej zawtórował.
– Mnie przynajmniej znasz. Gorzej by było gdyby podszedł do ciebie nieznajomy.
– Może. O czym chciałeś porozmawiać? Bo wiesz, dziś uciekłam tylko raz i nie chce pozbawiać pielęgniarki i całej reszty szkoły zabawy – roześmiali się. Rzeczywiście często były ucieczki Liliany, kiedy pielęgniarka biegła za nią na korytarzu i krzycząc albo kiedy większość mieszkańców zamku „ganiała” za nią.
– Już się streszczam, bo to przecież strasznie ważna sprawa – znów się roześmiali się, ale za chwilę Jacek spoważniał. Lilianę zaskoczyła ta nagła zmiana – kto ci to zrobił? – zapytał twardym głosem chłopak.
– Słucham? – Liliana tez spoważniała i, mimo że doskonale wiedziała o co chodzi Jackowi, udawała, że nie ma o tym najmniejszego pojęcia.
– Nie udawaj. Doskonale wiesz o co chodzi. Teraz tylko powiedz kto to.
– Nikt niczego nie zrobił. Po prostu spadłam z miotły. Każdemu może się zdarzyć. Nie poderwałam się wystarczająco szybko do góry. I tyle w temacie – Liliana zaczęła się irytować.
Z
jednej strony dlatego, że nie lubiła, kiedy ktoś wiedział o jej słabościach, w
ogóle nie lubiła mówić o swoich dolegliwościach.
Po
drugie nie chciała nic mówić o swoim oprawcy. Pewnie niektórzy znają to
uczucie, kiedy nie tyle boisz się co następnym razem wymyśli , ile czujesz, że
to mogłaby być ujma na twoim honorze, wydać kogokolwiek na poważne konsekwencje.
Inną
rzeczą było tez to, że nie chciała o tym rozmawiać.
– Jesteś straszliwie uparta, a na dodatek jesteś masochistką! Czemu chcesz, żeby ktoś ci zagrażał? Ta dziewczyna, która mnie wyzwała i pokonała była inna. Ona najpewniej sama by go znalazła i ostro by mu oddała. Na pewno nie czekałaby ze spuszczoną głową na kolejny atak, jak zwierzęta na rzeźnię. Więc pytam się: sama mi powiesz kto to? Czy sam mam gościa znaleźć? – Jacek był zły, widać to było, nie poznawał tej silnej dziewczyny z początku września. Czy człowiek może zmienić się aż tak przez miesiąc?
– Nic nie rób. Sama sobie poradzę – odpowiedziała też już zdenerwowana Liliana.
– Na razie radzisz sobie rzeczywiście świetnie! Lądując w Skrzydle Szpitalnym i od ośmiu dni uciekając stąd po kilka razy dziennie!
– W końcu mi się uda.
– W to nie wątpię. Tylko możesz mi powiedzieć czemu tego kogoś chronisz?
– Chcę się dowiedzieć dlaczego. Po prostu. Zadowolony?
– Kiedy już się dowiesz, daj znać. Chyba, że wcześniej wylądujesz na cmentarzu – Jacek odszedł mocno zdenerwowany. Liliana była równie zła.
– Jesteś straszliwie uparta, a na dodatek jesteś masochistką! Czemu chcesz, żeby ktoś ci zagrażał? Ta dziewczyna, która mnie wyzwała i pokonała była inna. Ona najpewniej sama by go znalazła i ostro by mu oddała. Na pewno nie czekałaby ze spuszczoną głową na kolejny atak, jak zwierzęta na rzeźnię. Więc pytam się: sama mi powiesz kto to? Czy sam mam gościa znaleźć? – Jacek był zły, widać to było, nie poznawał tej silnej dziewczyny z początku września. Czy człowiek może zmienić się aż tak przez miesiąc?
– Nic nie rób. Sama sobie poradzę – odpowiedziała też już zdenerwowana Liliana.
– Na razie radzisz sobie rzeczywiście świetnie! Lądując w Skrzydle Szpitalnym i od ośmiu dni uciekając stąd po kilka razy dziennie!
– W końcu mi się uda.
– W to nie wątpię. Tylko możesz mi powiedzieć czemu tego kogoś chronisz?
– Chcę się dowiedzieć dlaczego. Po prostu. Zadowolony?
– Kiedy już się dowiesz, daj znać. Chyba, że wcześniej wylądujesz na cmentarzu – Jacek odszedł mocno zdenerwowany. Liliana była równie zła.
Rozmowa
z chłopakiem była jak policzek. I w głębi ducha dziewczyna przyznała mu rację.
Teraz miała wyraźny cel. Czas zacząć działać.
„To
teraz czas na ucieczkę” uśmiechnęła się w myślach
_________________
Rozdział zgodnie z zapowiedzią krótszy.
Mam nadzieję, że się podoba.
Kolejny prawdopodobnie pojutrze.
Visenna
Mówiłam, że z czasem będzie coraz lepiej z twoim blogiem, ale myliłam się. Im dalej czytam tym wszytko jest bardziej naciągane, bezsensu przedłużane. Akcja przez pierwszy miesiąc nie mogłaby się wydarzyć, ponieważ oni są w tej szkole pierwszy rok. Liliana jest zbyt idealna. Cały czas to ona jest albo poszkodowana albo wspaniała.
OdpowiedzUsuńTwój styl pisania jest beznadziejny i nieodpowiedni do tego typu fantasy. Jeśli już koniecznie musisz pisać to bądź tak łaskawa i opisuj czasy średniowiecza, podobnie do Tolkiena, a serie HP zostaw w spokoju i nie publikuj tego w internecie, bo takie strony zagracają go tylko.
Nie będę już czytać tego, bo z każdym kolejnym rozdziałem myślę tylko "po co ona pisze?". Na twoim miejscu usunęłabym całego bloga.
Pani Łapa
Przepraszam, że nie odpowiedziałam wcześniej, choć i tak pewnie tego nie przeczytasz, ale koniec wakacji jest strasznie pracowity.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że tak uważasz, ponieważ byłaś czytelnikiem, który pisał co muszę poprawić i bardzo to doceniałam. Co więcej byłaś pierwszym czytelnikiem, i w sumie dzięki tobie to się zaczęło i trwa nadal.
Zamierzam jednak ciągnąć dalej tą opowieść. Pewnie nie jesteś z tego zadowolona. Postaram się wziąć pod uwagę te sprawy, które opisałaś.
Moimi ulubionymi podgatunkami fantasy są heroic fantasy i high fantasy ( typ Władcy Pierścieni) i może to się odbijać na moim opowiadaniu.
Szkoda, że "odchodzisz" , że aż tak bardzo mój blog cię rozczarował.