Halt
siedział właśnie w Salonie Feniksów z dziewczyną z drugiego roku. Podobała się
wszystkim, kiedy tylko jakiś chłopak przechodził obok nich rzucał mu mordercze
spojrzenie. Jak taka dziewczyna mogła zwrócić uwagę na jakiegoś pierwszaka.
Prawda
była taka, że uwagę na Halta zwracała większość dziewczyn w szkole, a raczej
wszystkie poza Lilianą i nauczycielkami. Był przystojny i miał „to coś” i co
ważniejsze potrafił to wykorzystać.
Nagle
coś uderzyło w okno. Halt najpierw to zignorował zrzucając na bębniący w szybę
deszcz, ale w momencie, kiedy uderzenie powtórzyło się kilkakrotnie, nawet
dziewczyna zwróciła na to uwagę, spojrzał za szybę. Nic nie opisze jak wielkie
było zdumienie Halta, kiedy zobaczył za oknem jedynie kawałek papieru.
– Masz zamiar otworzyć to okno? Widocznie coś się do ciebie
dobija – przerwała nagle zapadłą cisze drugoklasistka.
Halt przeniósł zdziwione
spojrzenie na nią, jednak po chwili się opanował i szybko otworzył okno, aby
napuścić do środka jak najmniej deszczu i zimnego powietrza. Jednak i tak nie
ominęły go jeszcze bardziej wrogie ( o ile się dało) spojrzenia Feniksów.
Kartka wleciała do dłoni Halta. Ten rozwinął mokry świstek. Bez czytania
rozpoznał charakter pisma Liliany. Rozszerzył oczy ze zdumienia. Mruknął do
dziewczyny „przepraszam” i wybiegł z Pokoju Wspólnego. Przy posągu feniksa
wpadł na Kubę i krzyknął do niego, żeby ściągnął jak najszybciej chłopaków na
stadion, bo Liliana i kontynuował szaleńczy bieg.
W pewnym momencie usłyszał za
sobą resztę chłopaków, ale nie zwracał na to uwagi, oni z resztą też. Teraz
liczyła się tylko ich przyjaciółka. Nawet nie zauważyli kiedy przebiegli cały
zamek, wypadli na błonia i zatrzymali się na stadionie.
Zobaczyli leżącą bez życia na
ziemi Lilianę.
– Co się stało? – spytał Kuba, nikt mu nie odpowiedział.
Liliana
była przytomna, ale ból zbyt ją obezwładniał. Chciała zemdleć, nie czuć już
nic, ale nie mogła.
– Nie pytaj o nic. Biegnij do szpitalnego! – krzyczał
wystraszony Halt. Chciał podnieść Lilianę spokojnie, ale w momencie, kiedy ta
zaczynała upierać się, że da radę sama, musiał szybko zainterweniować, więc
poderwał ją z ziemi nie zważając na słabe protesty Liliany.
– Postaw mnie na zamek – wymruczała cicho Lilia. Przed
zamkiem mimo bólu zaczęła się rzucać. Halt w obawie, że Liliana jeszcze
bardziej sobie zaszkodzi, więc zarzucił jej rękę za swój kark i starał się
przejmować cały ciężar Liliany. Nie wiedział, że gdyby poczekał dosłownie dwie
sekundy dziewczyna znów nie miałaby siły by walczyć z narastającym wciąż bólem.
Kiedy otworzył
drzwi do Skrzydła Szpitalnego zawołał od razu pielęgniarkę, która dopadła do
Liliany, nie zwracając uwagi na chłopaka. Co było dla niej nietypowe, normalnie
jeszcze zrobiłaby Haltowi wykład i nakrzyczała za to, że pozwolił dziewczynie
„iść”. To, że tego wszystkiego nie uczyniła mogło oznaczać tylko jedno: stan
Lilii był bardzo poważny. Teraz brunet pluł sobie w brodę, że zgodził się na
to, aby chodziła.
Pielęgniarka
przeniosła dziewczynę na łóżko i z różdżką w dłoni szeptała zaklęcia nad ciałem
Liliany, co chwila robiąc przerwy, by przynieść jakiś nowy eliksir z zaplecza.
Piątka
Feniksów, pierwszego roku stało na środku Sali Szpitalnej i przypatrywali się
poczynaniom pielęgniarki. Mieli nadzieje, że nie wygoni ich kiedy będą chcieli
dowiedzieć co się stało z ich przyjaciółką. Niestety przeliczyli się, ponieważ
kiedy tylko pani Mniszek odeszła od Liliany „na dobre” najpierw na nakrzyczała
na nich wszystkich, potem na Halta, a na koniec wywaliła ze Skrzydła
Szpitalnego.
– Jak myślicie, jej stan jest bardzo poważny? – spytał w
drodze do Wieży Kuba.
– Przecież spadła z miotły, a dobrze wiesz jak ona lata – odpowiedział
mu bliźniak.
– No właśnie, przecież ona lata bezbłędnie. Nieraz
zatrzymywała się tuż przed ziemią, by za chwilę poderwać się do góry bez problemu
– włączył się do rozmowy Halt.
– Jakim cudem spadła z tej miotły? – zadał kolejne pytanie
Simus.
– Może miotła się rozpadła w locie jak wiele innych? –
podsunął Dobry.
– Może. Nie uważacie tego za dziwne? – tym razem odezwał się
Halt.
– Nie dowiemy się dopóki nie powie nam tego Lil – stwierdził
Simus.
– A ona nam tego nie powie – podsumował Halt.
*
Liliana nie wiedziała co się wokół niej dzieje od
momentu, kiedy przelewitowała z ramienia przyjaciela na łóżko. Chciała zemdleć,
zasnąć cokolwiek, byleby nie czuć już tego okropnego, narastającego bólu. Teraz
żałowała, że tak się rzucała przed zamkiem, aby Halt ją postawił. Może wtedy
ból byłby choć trochę mniejszy.
Pielęgniarka kręciła się wokół niej przez jakiś czas,
a potem odeszła. Podała jej eliksir, który miał sprawić, że dziewczyna zaśnie,
nie zadziałał. Dostała drugą dawkę, ta spowodowała jedynie uczucie ciężkości
powiek, ale Liliana nadal doskonale wiedziała co się wokół niej dzieje.
Słyszała jak pielęgniarka krzyczała na chłopców jak
oni się awanturowali, że chcą tu zostać, aż w końcu pielęgniarka zagroziła, że
jeśli natychmiast nie ewakuują się z Sali Chorych, to za chwilę zostaną stąd
wypchnięci przez nosze, które będą ich podgryzały na każdym kroku i będą ich
Gonic najokropniejsze eliksiry na wzmocnienie.
Gdyby nie aktualne sytuacja najpewniej śmiałaby się z
nich. Może jak wyjdzie to im to przypomni. Słyszała wszystkie rozmowy
prowadzone w Skrzydle. Eliksir sprawił tylko, że dziewczyna zamknęła oczy i nie
mogła ich otworzyć. Ku cierpieniu Liliany, która nie czuła żadnej ulgi.
*
– Ile czasu miałam
zamknięte oczy?
– Mało jak na podwójną
dawkę eliksiru usypiającego. Dostaniesz kolejną porcję.
Liliana pokręciła energicznie głową. Po czym z
zaskoczeniem stwierdziła, że ból znacznie zmalał. Już nie ograniczał tak bardzo
jej ruchów. Zdecydowanie było lepiej od tych katuszy, które przeżywała na
początku pobytu w Skrzydle Szpitalnym.
–
Musisz. Nie interesuje mnie to, że nie chcesz. Za chwilę przyjdę. Leż tu –
zagroziła palcem pielęgniarka i zniknęła na zapleczu.
Jak można się było spodziewać, Lil nie miała zamiaru
posłuchać. Wstała i chciała postawić krok, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
Osunęła się na łóżko. Miała mało czasu. Musiała przezwyciężyć ból. Spróbowała
jeszcze raz, było lepiej, ale i tak musiała się przytrzymywać poręczy łóżek.
Kiedy dotarła do drzwi musiała przestać polegać na podpórkach. Zrobiła jeden
niepewny krok, następny i kolejne coraz pewniejsze. W końcu dotarła do drzwi,
pchnęła je i wyszła.
Rozejrzała się po korytarzu. Ku jej zdziwieniu był pusty.
Nie wiedziała czy była to zasługa wczesnej godziny, tego że wszyscy byli na
lekcjach czy jeszcze czegoś innego. Dla niej ten czas kiedy nie mogła otworzyć
oczu był wiecznością, ale teraz nie miała czasu do stracenia. Właściwie to
dziwiła się dlaczego pielęgniarka jeszcze nie wypadła ze Skrzydła i nie zaczęła
krzyczeć.
Dziewczyna zaczęła iść w stronę Wieży Feniksa. Trzymała się
blisko ściany, aby w razie upadku podeprzeć się.
W pewnym momencie usłyszała za sobą głosy Khana i pielęgniarki.
Skręciła szybko w boczny korytarz i przyległa do ściany i najwidoczniej
uruchomiła jakiś kolejny mechanizm, bo nagle wpadła w jakąś wnękę, na której
miejscu zdecydowanie powinna być ściana. Nie zdążyła złapać równowagi i upadła
na ręce na kamienną posadzkę.
Ręka nagle zaczęła bolec ją niemiłosiernie. Przez myśl
przeleciało dziewczynie „a może dałabym radę iść szybciej”. Co oczywiście było jedna
wielka głupotą. Potem nachodziła ją coraz więcej pytań „czemu zamek jest taki
opuszczony?”, „jaki dzień tygodnia?” , „która godzina?”, „czy przypadkiem
jednak nie zasnęła?”. Na dodatek w jej głowie kiełkowało coraz więcej, że mogła
się postarać bardziej to by jej nie złapali, że nie dała z siebie wszystkiego,
że stać ją na więcej.
W końcu kroki oddaliły się na tyle, żeby mogła wyjść z
kryjówki i podążyć do Wieży.
Chyba jednak nie było jej pisane tam dotrzeć, ponieważ kiedy
skręcała już w ostatni korytarz, doprowadziłby on ją do schodów, a te z kolei
prowadzą tuż obok posągu feniksa, zza zakrętu wyłoniła się pielęgniarka.
– Nie mam pojęcia jakim cudem udało ci się przejść taki kawał na dopiero co złożonych nogach, ale na pewno sobie zaszkodziłaś – powiedziała oschle kobieta, wyczarowała wózek i wskazała głową, żeby Lil usiadła.
– Nie mam pojęcia jakim cudem udało ci się przejść taki kawał na dopiero co złożonych nogach, ale na pewno sobie zaszkodziłaś – powiedziała oschle kobieta, wyczarowała wózek i wskazała głową, żeby Lil usiadła.
Dziewczyna wściekła na siebie, że była już tak blisko. Co
prawda nie miała pojęcia czy dałaby sobie radę na schodach, ale zawsze coś by
się wymyśliło. Najbardziej denerwowała ją myśl, że straciła ostatnią szansę na
ucieczkę. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie będzie odpuszczana na
krok. Będą siedzieć nad nią w dzień i w nocy.
Ani myślała siadać na wózku, skoro już została złapana to
chciała zachować choć trochę swoich postanowień. Tak więc odwróciła się od
pielęgniarki i poszła o własnych nogach w stronę Skrzydła Szpitalnego.
Jednak pielęgniarka niewiele sobie z tego robiła. Machnęła
różdżką i wsadziła Lilianę na wózek.
– Jaki jest dzień tygodnia? Która godzina? – zadała pytania Liliana hardym tonem.
– Nie będę odpowiadać na pytania smarkuli, która zachowuje się w ten sposób – zbyła ją Mniszek.
– Jestem już zdrowa. Nic mi nie jest – skłamała gładko Liliana, choć jakby na zaprzeczenie tych słów ręka zaczęła ją boleć bardziej.
– Przestań kłamać. Dobrze wiem, że w środku skręcasz się z bólu. Nawet nie mogę uwierzyć, że o własnych siłach doszłaś, aż tutaj. Nie spotkałam się jeszcze z tak krnąbrnym i ignorującym ból dzieckiem – mruczała jak zwykle pod nosem pielęgniarka, ale w sercu była pełna podziwu dla tej niskiej dziewczyny, Mniszek zdawała sobie sprawę jak wielki ból czuje dziewczyna, a mimo tego Liliana chciała być niezależna i była strasznie zdeterminowana. „To po rodzicach” pomyślała pielęgniarka, ale szybko wyrzuciła te myśl z głowy.
– Jaki jest dzień tygodnia? Która godzina? – zadała pytania Liliana hardym tonem.
– Nie będę odpowiadać na pytania smarkuli, która zachowuje się w ten sposób – zbyła ją Mniszek.
– Jestem już zdrowa. Nic mi nie jest – skłamała gładko Liliana, choć jakby na zaprzeczenie tych słów ręka zaczęła ją boleć bardziej.
– Przestań kłamać. Dobrze wiem, że w środku skręcasz się z bólu. Nawet nie mogę uwierzyć, że o własnych siłach doszłaś, aż tutaj. Nie spotkałam się jeszcze z tak krnąbrnym i ignorującym ból dzieckiem – mruczała jak zwykle pod nosem pielęgniarka, ale w sercu była pełna podziwu dla tej niskiej dziewczyny, Mniszek zdawała sobie sprawę jak wielki ból czuje dziewczyna, a mimo tego Liliana chciała być niezależna i była strasznie zdeterminowana. „To po rodzicach” pomyślała pielęgniarka, ale szybko wyrzuciła te myśl z głowy.
Przez cała drogę do Sali Chorych nie odzywały się ani słowem.
Kiedy w końcu dotarły, pod drzwiami zastały trójkę chłopców.
– Co tu robicie? – spytała ostro pielęgniarka.
– Przyszliśmy do Liliany – powiedzieli chórem, a byli po tym tak dumni, że Lil była gotowa założyć się o to, że ćwiczyli to.
– Czemu jesteś przywiązana do wózka? – spytał Halt.
– Bo chce mieć kłopoty z chodzeniem do końca życia i trzeba ja siłą przymuszać do leczenia. Przyszliście na próżno. Zaraz mam zamiar podać jej eliksir usypiający – odpowiedziała pielęgniarka.
– Ale tylko chwilkę, proszę pani – powiedział Simus.
– Będziemy jej pilnować – dodał Halt.
– Przecież tylko dla niej wstaliśmy o 04:00 w niedzielę – odezwał się Dobry na koniec. Liliana uśmiechnęła się była pewna, że to także przećwiczyli, a to co nastąpiło po tym, tylko utwierdziło ja w tym wniosku.
– Bardzo prosimy – powiedzieli znowu chórem.
– Co tu robicie? – spytała ostro pielęgniarka.
– Przyszliśmy do Liliany – powiedzieli chórem, a byli po tym tak dumni, że Lil była gotowa założyć się o to, że ćwiczyli to.
– Czemu jesteś przywiązana do wózka? – spytał Halt.
– Bo chce mieć kłopoty z chodzeniem do końca życia i trzeba ja siłą przymuszać do leczenia. Przyszliście na próżno. Zaraz mam zamiar podać jej eliksir usypiający – odpowiedziała pielęgniarka.
– Ale tylko chwilkę, proszę pani – powiedział Simus.
– Będziemy jej pilnować – dodał Halt.
– Przecież tylko dla niej wstaliśmy o 04:00 w niedzielę – odezwał się Dobry na koniec. Liliana uśmiechnęła się była pewna, że to także przećwiczyli, a to co nastąpiło po tym, tylko utwierdziło ja w tym wniosku.
– Bardzo prosimy – powiedzieli znowu chórem.
Pielęgniarka popatrzyła srogo po twarzach chłopców. Mimo że
zgrywała okrutnicę w środku ta scena bardzo rozśmieszyła pielęgniarkę.
– Tylko chwilę. Dopóki nie przygotuje porcji eliksiru dla waszej koleżanki.
– Tylko chwilę. Dopóki nie przygotuje porcji eliksiru dla waszej koleżanki.
Chłopcy słysząc zgodę uzdrowicielki odtańczyli taniec
radości.
– Ale jeśli znów nie będziecie chcieli wyjść jak wczoraj, macie dożywotni zakaz odwiedzania kogokolwiek, zrozumiano? I nie męczyć jej dzikim harcami.
– Ale jeśli znów nie będziecie chcieli wyjść jak wczoraj, macie dożywotni zakaz odwiedzania kogokolwiek, zrozumiano? I nie męczyć jej dzikim harcami.
Chłopcy posłusznie pokiwali głowami i weszli do Sali Chorych
za pielęgniarką. Kiedy ta poszła do swojego pokoju, aby przygotowywać dodatkowe
porcje eliksiru, chłopcy pomagali, a raczej próbowali pomóc Lilianie, ponieważ
dziewczyna upierała się, że nie potrzebuje pomocnej dłoni i odrzucała wszelkie
jej przejawy, mimo bólu, który cały czas rósł w siłę.
– Co się stało?
– Czemu jechałaś przywiązana do wózka?
– Coś ty znowu nabroiła? Nie możesz choć raz o siebie zadbać?
– Co się stało?
– Czemu jechałaś przywiązana do wózka?
– Coś ty znowu nabroiła? Nie możesz choć raz o siebie zadbać?
Zasypali Lilianę pytaniami przekrzykując jeden, drugiego.
– Chwila! Po kolei. Na początek powiedzcie mi ile tu leżę? – przerwała lawinę pytań Lil.
– Jakieś 12 godzin.
– To jest dużo, tym bardziej że właściwie nie mogłam spać. 12 godzin bezmyślnego leżenia! – mówiła oburzona Liliana.
– Jak na podwójną dawkę usypiającego to bardzo mało. Po takiej porcji dorośli ludzie śpią około dwóch dni – powiedział rzeczowym tonem Simus.
– To niemożliwe – stanowczo zaprzeczyła Liliana.
– A jednak. Teraz twoja kolej. Opowiedz co się stało.
– W końcu mogłam otworzyć oczy, a pielęgniarka na dzień dobry chciała mnie poczęstować eliksirem usypiającym, wiec uciekłam. Już byłam przy schodach, kiedy mnie złapała. Wyczarowała wózek, ale ja nie chciałam jechać na nim, więc zaczęłam iść, a ona zaklęciem posadziła mnie na wózku i przywiązała, żebym nie uciekła – dziewczyna wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
– Jesteś niemożliwa – roześmiał się Simus, a reszta mu zawtórowała.
– Liliana... znaczy Lil, miło mi – uśmiechnęła się szerzej, a zaraz dodała – czemu przyszliście?
– Chcieliśmy ci złożyć przyjacielska wizytę – wyszczerzył się Dobry.
– O czwartej nad ranem?! – Liliana podniosła jedną brew.
– W nocy – poprawił Simus.
– Nad ranem – zaprzeczyła Lil.
– Możecie przestać – odezwał się Halt, jednak Simus i Lilia nic sobie z niego nie robili, w końcu zatkał im usta – przestańcie, czas nam się kończy, a wy się kłócicie „czwarta nad ranem czy w nocy”!
– Tak – odparli jednocześnie Simus i Lil, po czym wszyscy się roześmiali.
– To może mnie oświecicie czemu przychodzicie tu o 04:00 NAD RANEM? – zapytała Liliana akcentując ostatnie słowa.
– Dowiedzieliśmy się , że wróciłaś do żywych, nie pytaj jak, więc przyszliśmy. Chcieliśmy z tobą pogadać – powiedział szybko Halt zanim znów zaczęła się bitwa o „czwartą”.
– O tym co się stało – dokończył Dobry.
– Nie – powiedziała Lil i przewróciła się na drugi bok, choć kosztowało ja to dodatkowy ból.
– Chwila! Po kolei. Na początek powiedzcie mi ile tu leżę? – przerwała lawinę pytań Lil.
– Jakieś 12 godzin.
– To jest dużo, tym bardziej że właściwie nie mogłam spać. 12 godzin bezmyślnego leżenia! – mówiła oburzona Liliana.
– Jak na podwójną dawkę usypiającego to bardzo mało. Po takiej porcji dorośli ludzie śpią około dwóch dni – powiedział rzeczowym tonem Simus.
– To niemożliwe – stanowczo zaprzeczyła Liliana.
– A jednak. Teraz twoja kolej. Opowiedz co się stało.
– W końcu mogłam otworzyć oczy, a pielęgniarka na dzień dobry chciała mnie poczęstować eliksirem usypiającym, wiec uciekłam. Już byłam przy schodach, kiedy mnie złapała. Wyczarowała wózek, ale ja nie chciałam jechać na nim, więc zaczęłam iść, a ona zaklęciem posadziła mnie na wózku i przywiązała, żebym nie uciekła – dziewczyna wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
– Jesteś niemożliwa – roześmiał się Simus, a reszta mu zawtórowała.
– Liliana... znaczy Lil, miło mi – uśmiechnęła się szerzej, a zaraz dodała – czemu przyszliście?
– Chcieliśmy ci złożyć przyjacielska wizytę – wyszczerzył się Dobry.
– O czwartej nad ranem?! – Liliana podniosła jedną brew.
– W nocy – poprawił Simus.
– Nad ranem – zaprzeczyła Lil.
– Możecie przestać – odezwał się Halt, jednak Simus i Lilia nic sobie z niego nie robili, w końcu zatkał im usta – przestańcie, czas nam się kończy, a wy się kłócicie „czwarta nad ranem czy w nocy”!
– Tak – odparli jednocześnie Simus i Lil, po czym wszyscy się roześmiali.
– To może mnie oświecicie czemu przychodzicie tu o 04:00 NAD RANEM? – zapytała Liliana akcentując ostatnie słowa.
– Dowiedzieliśmy się , że wróciłaś do żywych, nie pytaj jak, więc przyszliśmy. Chcieliśmy z tobą pogadać – powiedział szybko Halt zanim znów zaczęła się bitwa o „czwartą”.
– O tym co się stało – dokończył Dobry.
– Nie – powiedziała Lil i przewróciła się na drugi bok, choć kosztowało ja to dodatkowy ból.
Chłopcy wiedzieli, ze teraz tego od niej nie wyciągną, więc
zmienili temat. Opowiedzieli Lilianie co się działo przez te 12 godzin, kiedy
jej nie było wśród żywych.
Po pierwsze wiadomość o tym, że Lilianie się coś stało
rozeszła się po szkole w zastraszająco szybkim tempie. Aczkolwiek było wiele
wersji. Jedna mówiła o tym, że rzuciła się z Wieży tak jak chcieli to zrobić z
Haltem we wrześniu właśnie z jego powodu, bo znalazł sobie inną, ale na
szczęście Halt jako rycerz zjawił się w ostatnim momencie i zaklęciem udało mu
się jedynie złagodzić upadek, ale potem
zaniósł ją do Skrzydła Szpitalnego i wyznał, że kocha tylko ją. Była to jedna
ze śmieszniejszych wersji. Każdy normalny człowiek, który kiedykolwiek
przebywał z ta dwójką nigdy nie posądziłby ich o romans. Inna twierdziła, że
akurat pływała w jeziorze i nagle złe potwory morskie wystrzeliły ją na brzeg i
narobiły uszkodzeń ciała za pomocą magii. Jeszcze inna traktowała o tym, że
zastała zatruta podczas posiłku przez zazdrosne dziewczyny, którym się podoba
Halt albo Tomek i wywołało to taką brzydotę i depresje z powodu wyglądu, że błaga
pielęgniarkę o odtrutkę.
Po drugie zmienili drużyny, które miały grać w przyszłym
tygodniu. Sezon rozpoczynać będą reprezentacje Sfinksa i Podgrebina.
Po trzecie dyrektor wygłosił, bardzo długą i nużącą mowę,
traktującą o tym, aby cały czas uważać na swoje zdrowie i nie używać zaklęć
między lekcjami i nie dokuczać sobie za pomocą magii.
Po czwarte jest dłuższa cisza nocna. Trwa od 21 do 06.
– To chyba wszystko – Halt odetchnął i opadł na krzesło.
– Zapomniałeś o czymś – odezwał się Dobry, a potem zwrócił się do Lil – zgadnij z kim umówiła się Ola?
– Na pewno nie z tobą – odpowiedziała dziewczyna i wybuchnęli śmiechem.
– Oczywiście, że nie. Nawet przez myśl mi to nie przeszło. Nasz mały Halcik wyfruwa z gniazda.
– To chyba wszystko – Halt odetchnął i opadł na krzesło.
– Zapomniałeś o czymś – odezwał się Dobry, a potem zwrócił się do Lil – zgadnij z kim umówiła się Ola?
– Na pewno nie z tobą – odpowiedziała dziewczyna i wybuchnęli śmiechem.
– Oczywiście, że nie. Nawet przez myśl mi to nie przeszło. Nasz mały Halcik wyfruwa z gniazda.
Liliana roześmiała się jeszcze głośniej.
– Słucham? Umówiłeś się z TĄ Olą? Olą Czaplą? Z drugiego roku? – mówiła Lilia pomiędzy niekontrolowanymi wybuchami śmiechu.
– Tak – odparł nieco dumny z siebie Halt. Każdy wiedział, że Ola Czapla nie umawia się z byle kim na randki. Tym rzadziej daje drugą szansę. Jak się pewnie domyślacie, to właśnie TA Ola była z Haltem, kiedy dostał wiadomość od Liliany.
– Och! Gratulacje! Jak cudownie! To kiedy ślub? Czy jako twoja najlepsza przyjaciółka mam być drużbą czy druhną? Tak między nami to wolałabym drużbę – śmiała się Lilia.
– Będziesz mi to wypominać do końca moich dni?
– Niech się zastanowię.. hm...Tak! – kolejny wybuch śmiechu, ale nie tylko ze strony Lil.
– Koniec odwiedzin. I macie szczęście, że nie mam zamiaru zgłosić tego, że włóczycie się podczas ciszy nocnej po zamku – weszła pielęgniarka.
– Słucham? Umówiłeś się z TĄ Olą? Olą Czaplą? Z drugiego roku? – mówiła Lilia pomiędzy niekontrolowanymi wybuchami śmiechu.
– Tak – odparł nieco dumny z siebie Halt. Każdy wiedział, że Ola Czapla nie umawia się z byle kim na randki. Tym rzadziej daje drugą szansę. Jak się pewnie domyślacie, to właśnie TA Ola była z Haltem, kiedy dostał wiadomość od Liliany.
– Och! Gratulacje! Jak cudownie! To kiedy ślub? Czy jako twoja najlepsza przyjaciółka mam być drużbą czy druhną? Tak między nami to wolałabym drużbę – śmiała się Lilia.
– Będziesz mi to wypominać do końca moich dni?
– Niech się zastanowię.. hm...Tak! – kolejny wybuch śmiechu, ale nie tylko ze strony Lil.
– Koniec odwiedzin. I macie szczęście, że nie mam zamiaru zgłosić tego, że włóczycie się podczas ciszy nocnej po zamku – weszła pielęgniarka.
Przyjaciele pożegnali się. A pielęgniarka postawiła przed Lilianą
buteleczkę z eliksirem.
– Pij albo wleję do gardła siłą – zagroziła.
– Pij albo wleję do gardła siłą – zagroziła.
Liliana posłusznie wypiła gorzki eliksir duszkiem. I znów
poczuła, że jej powieki stają się ciężkie, ale nie usypia.
*
– To nie
był zwykły upadek z miotły.
– A co
według ciebie?
– To był
upadek spowodowany czarno magiczną klątwą. Dlatego ta dziewczyna ledwo się poruszała.
Oczywiście miała połamane obie nogi, rękę, parę żeber i była mocno poobijana,
ale biorąc pod uwagę to, że mamy do czynienia z tą konkretną dziewczyną, to nie
było normalne. Ona ledwo była w stanie się ruszyć. Dodatkowo cos powoduje, że zaklęcia
lecznicze i eliksiry albo działają wolniej bądź słabiej albo nie działają w
ogóle.
– Do tego
potrzeba bardzo potężnego czarno magicznego zaklęcia. Żaden uczeń, nawet
najzdolniejszy nie jest w stanie zrobić czegoś takiego.
– Ja tylko
mówię co się dzieje, a co ty z tym zrobisz to twoja sprawa. Przypominam ci
także, że to jest Sharma! To nazwisko coś znaczy, nie uważasz?
________________________
Post z zeszłego tygodnia.
Niestety ciągłe rozjazdy nie pozostawiają mi dużo czasu na pisanie, dlatego te cztery rozdziały, które się jeszcze ukażą w sierpniu będą po prostu krótsze.
Mam nadzieję, że rozdział nie jest zły.
Wykorzystujcie te ostatnie dni wolności :)
Zabiegana, Visenna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz