Środowy poranek był zupełnie zwyczajny, jakby wczoraj na
Skarpie nic się nie wydarzyło. Nic się nie zmieniło, a jednocześnie zmieniło
się tak wiele. Jednak mało kto mógł dostrzec różnicę. Liliana nie wiedziała
czego się spodziewała w ten środowy poranek, ale na pewno nie tej zwyczajności
bijącej ze wszystkich kątów. Znów obudziła się pierwsza, choć tym razem nie w
dormitorium chłopców, a swoim, jednak i tu miała łóżko na górze i znów uderzyła
głową w sufit. Wszystko było zwyczajne. Liliana była zawiedziona, nawet nie
wiedziała dlaczego, ale nie tej zwyczajności się spodziewała. Właściwie to sama
nie wiedziała czego się spodziewała, przecież oprócz tej ograniczonej grupki
osób, która była obecna przy pojedynku. Teraz po tym wydarzeniu została jej
jedynie pęknięta kość policzkowa i ból w szczęce i tylnych zębach, no i
oczywiście mnóstwo siniaków na całym ciele. Wydawało jej się, że tylko te
skutki zewnętrzne, potwierdzają, że to co się wczoraj zdarzyło było prawdziwe.
W
drodze na śniadanie spotkała chłopaków. Wydawali się równie zawiedzeni jak ona.
Pierwszą
środową lekcją była Obrona przed czarną magią, tylko pierwszoroczni Feniksa nie
mieli jeszcze tej lekcji, mimo że nauczyciel Obrony był opiekunem ich Domu.
– Witajcie, jeszcze nie miałem przyjemności prowadzić z wami
lekcji, jednak, wielu z was spotkało mnie parokrotnie. Przedmiot, którego będziecie
się uczyć w tej Sali, nosi nazwę Obrony przed czarną magią. Czym dokładnie jest
czarna magia? Tego będziemy się stopniowo dowiadywać przez kolejne lata. W
nadchodzących tygodniach chciałbym was nauczyć najprostszego, co wcale nie
znacz, że mało ważnego, zaklęcia obronnego. Jest to zaklęcie rozbrajające.
Tylko proszę go nie stosować poza murami tej klasy – tu nauczyciel z szerokim
uśmiechem na twarzy dziwnym trafem spojrzał w stronę Liliany, Halta, Dobrego i
Simusa – Chyba, że przyjdzie wam do głowy doskonały do tego powód, ale
będziecie musieli go bardzo dobrze uzasadnić przed nauczycielem.
Przez
pierwsze kilkadziesiąt minut lekcji Khan tłumaczył na czym polega zaklęcie
rozbrajające, a także powiedział o trochę o czarnej magii. Potem kazał feniksom
dobrać się w pary i powiedział, że teraz będą przeistaczać teorię w praktykę.
Ich zadaniem było rozbroić partnera. Lekcja szybko mijała, a jeszcze nikomu nie
udało się odebrać różdżki partnerowi. Zostało jeszcze 5 minut.
– Expeliarmus! –
krzyknęła Liliana, po raz setny, machając różdżką według instrukcji
nauczyciela, ale i tak nie oczekiwała pozytywnych efektów, jednak różdżka w
dłoni Halt poruszyła się, nie wyleciała w stronę Liliany, ale nawet małe
poruszenie było wielkim sukcesem. Halt dał jej sygnał, że ma spróbować jeszcze
raz.
–Expeliarmus! –
Krzyknęła ponownie i nagle różdżka wyleciała z dłoni Halta.
– BRAWO SHARMA! DWADZIEŚCIA PUNKTÓW PLUS. Jestem pod
wrażeniem – powiedział nauczyciel.
Kiedy
skończyła się Obrona, płomiennych czekały dwie godziny eliksirów i zielarstwo z
kamiennymi. Na zielarstwie członkowie domu Podgrebina*, byli faworyzowani, za
to Halt i Liliana, znów poniżani, co za każdym razem wywoływało śmiech po
podgrebińskiej części Sali. Jednak uczniowie Feniksa nie dali się sprowokować,
więc Nagora, nie mógł im wlepić szlabanu, kiedy odpowiadali tak jak on chciał,
tym bardziej, że ich aktualny szlaban, prawdopodobnie miała trwać, jeszcze
kilka tygodni. Jednak i tak odjął Lilianie punkty za o trzy linijki za długie
wypracowanie. Jednak i na tą prowokacje, już nie tylko Liliana i Halt, ale
także cały dom Feniksa spuścił głowy.
– Jak ja go nienawidzę – to zdanie miało jeszcze nie raz
zagościć na ustach przyjaciół przez następne 6 lat nauki.
Minęła środa
i czwartek, tydzień chylił się ku końcowi. Czwórka feniksów, czuła jakby minął
nie tydzień, a już pierwszy miesiąc. Nauczyciele d razu zadawali mnóstwo pracy
domowej, a Halt i Liliana musieli jeszcze odrabiać szlaban, mimo to podobała im
się nauka w Narecie, choć mieli podejrzenia, że człowiek, który wymyślał tę
nazwę był niespełna rozumu, była idiotyczna.
W piątek
chętni do nauki latania musieli wstać wcześniej i stawić się na stadionie,
punkt 9.
Kiedy
Liliana dowiedziała się, że latanie na miotle jest rodzajem sportu czarodziejów,
nie mogła odpuścić. Okrutnie ściągnęła chłopców rano z łóżek i poinformowała,
że idą na lekcję latania. Nie protestowali szczególnie mocno, ponieważ chcieli iść
na tę lekcje, ale przeszkodą było ich lenistwo, więc kiedy zostali siłą
obudzeni i przywróceni z krainy snu byli zadowoleni, oczywiście na tyle, na ile
może być obudzony wcześnie człowiek.
Równo o
09:00 nauczyciel wszedł na stadion.
– Witam ochotników na pierwszej lekcji latania. Widzę, że
większość feniksów ma zamiar kandydować do drużyny. Cudownie, bo przez ostatnie
lata miała słaby skład. Szkoda tylko, że tak mało dziewczyn – spojrzał na
Lilianę, która była jedyną dziewczyną na stadionie – ale mało, nie oznacza źle.
Do lekcji – nauczyciel machnął różdżką i obok każdego pojawiła się miotła –
teraz macie przywołać do siebie miotłę. Wyciągnijcie rękę nad nią i powiedzcie „do
mnie”. No na co czekacie? Próbujcie.
Żaden feniks
nie miał problemu z przywołaniem miotły, z czego nauczyciel był wyraźnie dumny
i zadowolony.
– Super, teraz wsiadacie na miotłę i na mój sygnał mocno
odpychacie się od ziemi. Robicie kółko i lądujecie – powiedział i za chwilę
usłyszeli gwizd.
Kiedy
Liliana odbiła się od ziemi i poczuła delikatne uderzenie powietrza na twarzy
już wiedziała, że to kocha. Poczuła się cudownie wolna. Najpierw wolno, a potem
coraz szybciej leciała wokół stadionu, po drodze wyprzedziła parę osób i
znalazła się na początku. Wylądowała, ale nie chciała tego robić, czuła, że
mogłaby latać wieczność. Takie same uczucia towarzyszyły jej przy żeglowaniu i
jeździe na motorze.
Gdy
wszyscy wylądowali nauczyciel odezwał się znowu.
– Gratuluję wam wszystkim zapowiadacie się naprawdę świetnie,
za dwa, trzy lata część z was na pewno zostanie przyjęta do drużyny Domu. Choć
z tego co widzę – na chwilę zatrzymał wzrok na Lilianie – niektórzy już teraz
radzą sobie doskonale. Dobra koniec tych pochwał. Jeszcze dwa kółka – gdy tylko
skończył mówić rozległ się gwizdek. Lilianie nie trzeba było powtarzać dwa razy,
odbiła się od ziemi i natychmiast rozwinęła dużą prędkość, przyśpieszała coraz
bardziej, i bardziej, aż w końcu poczuła, że miotła odmawia dalszego rozwoju
prędkości, trzeszcząc na zakrętach. Gdy zrobiła już dwa okrążenia, znów z
niechęcią musiała wylądować. Z tego co widziała nikt nie rozwijał takich
prędkości jak ona.
– Super. Widzę, że szkolne miotły do nauki są dla was za
wolne. Bardzo mnie cieszy, że tak bardzo chcecie latać, ale proszę was, miejcie
wyrozumiałość dla tych staruszek. Niestety czas nas goni, ostatnie pięć kółek i
musimy kończyć – a kiedy usłyszał jak płomieni wzdychają z protestem i smutkiem
dodał – ale widzimy się za tydzień, przygotuję cos, specjalnie dla was –
uśmiechnął się. Chyba był zadowolony, że młodzi podopieczni domu Feniksa tak niechętnie
schodzą z mioteł i opuszczają stadion.
Następną
lekcją była Obrona przed czarną magią, ale tym razem odbywała się ona z
Podgrebinami. Nikt dokładnie nie wiedział, kiedy zaczęła się, i dlaczego w
ogóle się zaczęła, ta nienawiść między tymi domami. Może chodził o różne
charaktery. Jedno było pewne: członkowie tych Domów, nienawidzili się całym
sercem. Kamienni robili co było ich mocy, aby upokorzyć płomiennych i
wzajemnie. Dlatego tez, lekcje, gdzie spotykały się te dwa Domy nie były przyjemne,
a pełne wzajemnego sobie dogryzania i negatywnej rywalizacji. Niestety nauczyciele,
mimo że doskonale o tym wiedzieli, ba, pewnie nawet sami kiedyś uczestniczyli w
podobnych sporach i przepychankach między Feniksami, a Podgrebinami, to
przygotowywali plan lekcji tak, aby najwięcej lekcji razem miały te właśnie
zwaśnione Domy. Nikt nie wiedział czy wynikało to z nadziei nauczycieli na to,
że kiedyś w końcu minie istniejące od wieków uprzedzenie cz czegoś bardziej skomplikowanego,
ale uczniowie tak jak nie lubili się od zamierzchłych czasów, tak nie lubią się
do dziś i pewnie ich stosunki nie ulegną zmianie.
Dziś ku
wielkiemu nieszczęściu uczniów należących do obu Domów, mieli spędzić ze sobą
prawie wszystkie lekcje. Tylko ostatnia lekcja Feniksów – eliksiry, była z
zamkniętymi w sobie centaurami.
Pierwszy
tydzień w szkole minął jednocześnie szybko i wolno. Wydarzyło się mnóstwo
rzeczy i jednocześnie nic godnego uwagi. Czwórka Feniksów dryfowała między pracami
domowymi, ćwiczeniem poznanych zaklęć i odkrywaniem zakamarków zamku, a
marzeniami i wygłupami. Jednak Liliana przez cały ten tydzień nadal nie dało
jej się zerknąć na „Historię Magii”.
_________________
Ten rozdział jest krotki i właściwie nic się w nim nie dzieje. Mam nadzieje, że mimo to nie jest najgorszy.
Dodaję rozdział i za chwilę wyjeżdżam, więc w lipcu prawdopodobnie nie będzie rozdziału, ale postaram się nadrobić w sierpniu :)
Wasza Visenna
P.S. Tak wiem, że wyrzucając na nazwę zamku, obrażałam w sumie sama siebie, ale niestety nie podoba mi się ona, a nie miałam kompletnie pomysłu.
P.P.S. Zapomniałam rozjaśnić sytuacje z listem, przepraszam, jednak ukarze się ona w następnym rozdziale, wybaczcie zabieganie :)
P.S. Tak wiem, że wyrzucając na nazwę zamku, obrażałam w sumie sama siebie, ale niestety nie podoba mi się ona, a nie miałam kompletnie pomysłu.
P.P.S. Zapomniałam rozjaśnić sytuacje z listem, przepraszam, jednak ukarze się ona w następnym rozdziale, wybaczcie zabieganie :)
Krótko.
OdpowiedzUsuńMasz rację, nazwa szkoły jest beznadziejna.
Zupełny brak akcji.
Pani Łapa
Wiem, że krótko, ale poprzedni rozdział był za to dłuższy, więc się zeruje :) Bardzo cieszę się, że zgadzasz się ze mną w kwestii nazwy szkoły, niestety, kiedy ją wymyślałam nie miałam żadnego lepszego pomysłu, a teraz już nie chce mi się tego zmieniać, muszę to przełknąć. Nie ma dla mnie usprawiedliwienia, jeśli chodzi o brak akcji, po prostu tak się stało, ale swoją droga nie uważam, że to źle, ponieważ takie krótkie rozdziały, gdzie nic się nie dzieje też są potrzebne.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że cały czas jesteś Pani Łapo. Widziałam, że skomentowałaś także poprzednie wpisy, ale pozwolisz, że nie będę na nie odpowiadać. Będę się starać poprawiać te błędy, które mi wskazujesz, a także sama będę wyszukiwać nim wstawię na bloga.
Dziękuję, że jesteś :)
Visenna