wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 7 : Pierwsza Obrona przed czarną magią i pierwszy lot na miotle

Środowy poranek był zupełnie zwyczajny, jakby wczoraj na Skarpie nic się nie wydarzyło. Nic się nie zmieniło, a jednocześnie zmieniło się tak wiele. Jednak mało kto mógł dostrzec różnicę. Liliana nie wiedziała czego się spodziewała w ten środowy poranek, ale na pewno nie tej zwyczajności bijącej ze wszystkich kątów. Znów obudziła się pierwsza, choć tym razem nie w dormitorium chłopców, a swoim, jednak i tu miała łóżko na górze i znów uderzyła głową w sufit. Wszystko było zwyczajne. Liliana była zawiedziona, nawet nie wiedziała dlaczego, ale nie tej zwyczajności się spodziewała. Właściwie to sama nie wiedziała czego się spodziewała, przecież oprócz tej ograniczonej grupki osób, która była obecna przy pojedynku. Teraz po tym wydarzeniu została jej jedynie pęknięta kość policzkowa i ból w szczęce i tylnych zębach, no i oczywiście mnóstwo siniaków na całym ciele. Wydawało jej się, że tylko te skutki zewnętrzne, potwierdzają, że to co się wczoraj zdarzyło było prawdziwe.
                W drodze na śniadanie spotkała chłopaków. Wydawali się równie zawiedzeni jak ona.
                Pierwszą środową lekcją była Obrona przed czarną magią, tylko pierwszoroczni Feniksa nie mieli jeszcze tej lekcji, mimo że nauczyciel Obrony był opiekunem ich Domu.
– Witajcie, jeszcze nie miałem przyjemności prowadzić z wami lekcji, jednak, wielu z was spotkało mnie parokrotnie. Przedmiot, którego będziecie się uczyć w tej Sali, nosi nazwę Obrony przed czarną magią. Czym dokładnie jest czarna magia? Tego będziemy się stopniowo dowiadywać przez kolejne lata. W nadchodzących tygodniach chciałbym was nauczyć najprostszego, co wcale nie znacz, że mało ważnego, zaklęcia obronnego. Jest to zaklęcie rozbrajające. Tylko proszę go nie stosować poza murami tej klasy – tu nauczyciel z szerokim uśmiechem na twarzy dziwnym trafem spojrzał w stronę Liliany, Halta, Dobrego i Simusa – Chyba, że przyjdzie wam do głowy doskonały do tego powód, ale będziecie musieli go bardzo dobrze uzasadnić przed nauczycielem.
                Przez pierwsze kilkadziesiąt minut lekcji Khan tłumaczył na czym polega zaklęcie rozbrajające, a także powiedział o trochę o czarnej magii. Potem kazał feniksom dobrać się w pary i powiedział, że teraz będą przeistaczać teorię w praktykę. Ich zadaniem było rozbroić partnera. Lekcja szybko mijała, a jeszcze nikomu nie udało się odebrać różdżki partnerowi. Zostało jeszcze 5 minut.
Expeliarmus! – krzyknęła Liliana, po raz setny, machając różdżką według instrukcji nauczyciela, ale i tak nie oczekiwała pozytywnych efektów, jednak różdżka w dłoni Halt poruszyła się, nie wyleciała w stronę Liliany, ale nawet małe poruszenie było wielkim sukcesem. Halt dał jej sygnał, że ma spróbować jeszcze raz.
Expeliarmus! – Krzyknęła ponownie i nagle różdżka wyleciała z dłoni Halta.
– BRAWO SHARMA! DWADZIEŚCIA PUNKTÓW PLUS. Jestem pod wrażeniem – powiedział nauczyciel.
                Kiedy skończyła się Obrona, płomiennych czekały dwie godziny eliksirów i zielarstwo z kamiennymi. Na zielarstwie członkowie domu Podgrebina*, byli faworyzowani, za to Halt i Liliana, znów poniżani, co za każdym razem wywoływało śmiech po podgrebińskiej części Sali. Jednak uczniowie Feniksa nie dali się sprowokować, więc Nagora, nie mógł im wlepić szlabanu, kiedy odpowiadali tak jak on chciał, tym bardziej, że ich aktualny szlaban, prawdopodobnie miała trwać, jeszcze kilka tygodni. Jednak i tak odjął Lilianie punkty za o trzy linijki za długie wypracowanie. Jednak i na tą prowokacje, już nie tylko Liliana i Halt, ale także cały dom Feniksa spuścił głowy.
– Jak ja go nienawidzę – to zdanie miało jeszcze nie raz zagościć na ustach przyjaciół przez następne 6 lat nauki.
                Minęła środa i czwartek, tydzień chylił się ku końcowi. Czwórka feniksów, czuła jakby minął nie tydzień, a już pierwszy miesiąc. Nauczyciele d razu zadawali mnóstwo pracy domowej, a Halt i Liliana musieli jeszcze odrabiać szlaban, mimo to podobała im się nauka w Narecie, choć mieli podejrzenia, że człowiek, który wymyślał tę nazwę był niespełna rozumu, była idiotyczna.
                W piątek chętni do nauki latania musieli wstać wcześniej i stawić się na stadionie, punkt 9.
                Kiedy Liliana dowiedziała się, że latanie na miotle jest rodzajem sportu czarodziejów, nie mogła odpuścić. Okrutnie ściągnęła chłopców rano z łóżek i poinformowała, że idą na lekcję latania. Nie protestowali szczególnie mocno, ponieważ chcieli iść na tę lekcje, ale przeszkodą było ich lenistwo, więc kiedy zostali siłą obudzeni i przywróceni z krainy snu byli zadowoleni, oczywiście na tyle, na ile może być obudzony wcześnie człowiek.
                Równo o 09:00 nauczyciel wszedł na stadion.
– Witam ochotników na pierwszej lekcji latania. Widzę, że większość feniksów ma zamiar kandydować do drużyny. Cudownie, bo przez ostatnie lata miała słaby skład. Szkoda tylko, że tak mało dziewczyn – spojrzał na Lilianę, która była jedyną dziewczyną na stadionie – ale mało, nie oznacza źle. Do lekcji – nauczyciel machnął różdżką i obok każdego pojawiła się miotła – teraz macie przywołać do siebie miotłę. Wyciągnijcie rękę nad nią i powiedzcie „do mnie”. No na co czekacie? Próbujcie.
                Żaden feniks nie miał problemu z przywołaniem miotły, z czego nauczyciel był wyraźnie dumny i zadowolony.
– Super, teraz wsiadacie na miotłę i na mój sygnał mocno odpychacie się od ziemi. Robicie kółko i lądujecie – powiedział i za chwilę usłyszeli gwizd.
                Kiedy Liliana odbiła się od ziemi i poczuła delikatne uderzenie powietrza na twarzy już wiedziała, że to kocha. Poczuła się cudownie wolna. Najpierw wolno, a potem coraz szybciej leciała wokół stadionu, po drodze wyprzedziła parę osób i znalazła się na początku. Wylądowała, ale nie chciała tego robić, czuła, że mogłaby latać wieczność. Takie same uczucia towarzyszyły jej przy żeglowaniu i jeździe na motorze.
                Gdy wszyscy wylądowali nauczyciel odezwał się znowu.
– Gratuluję wam wszystkim zapowiadacie się naprawdę świetnie, za dwa, trzy lata część z was na pewno zostanie przyjęta do drużyny Domu. Choć z tego co widzę – na chwilę zatrzymał wzrok na Lilianie – niektórzy już teraz radzą sobie doskonale. Dobra koniec tych pochwał. Jeszcze dwa kółka – gdy tylko skończył mówić rozległ się gwizdek. Lilianie nie trzeba było powtarzać dwa razy, odbiła się od ziemi i natychmiast rozwinęła dużą prędkość, przyśpieszała coraz bardziej, i bardziej, aż w końcu poczuła, że miotła odmawia dalszego rozwoju prędkości, trzeszcząc na zakrętach. Gdy zrobiła już dwa okrążenia, znów z niechęcią musiała wylądować. Z tego co widziała nikt nie rozwijał takich prędkości jak ona.
– Super. Widzę, że szkolne miotły do nauki są dla was za wolne. Bardzo mnie cieszy, że tak bardzo chcecie latać, ale proszę was, miejcie wyrozumiałość dla tych staruszek. Niestety czas nas goni, ostatnie pięć kółek i musimy kończyć – a kiedy usłyszał jak płomieni wzdychają z protestem i smutkiem dodał – ale widzimy się za tydzień, przygotuję cos, specjalnie dla was – uśmiechnął się. Chyba był zadowolony, że młodzi podopieczni domu Feniksa tak niechętnie schodzą z mioteł i opuszczają stadion.
                Następną lekcją była Obrona przed czarną magią, ale tym razem odbywała się ona z Podgrebinami. Nikt dokładnie nie wiedział, kiedy zaczęła się, i dlaczego w ogóle się zaczęła, ta nienawiść między tymi domami. Może chodził o różne charaktery. Jedno było pewne: członkowie tych Domów, nienawidzili się całym sercem. Kamienni robili co było ich mocy, aby upokorzyć płomiennych i wzajemnie. Dlatego tez, lekcje, gdzie spotykały się te dwa Domy nie były przyjemne, a pełne wzajemnego sobie dogryzania i negatywnej rywalizacji. Niestety nauczyciele, mimo że doskonale o tym wiedzieli, ba, pewnie nawet sami kiedyś uczestniczyli w podobnych sporach i przepychankach między Feniksami, a Podgrebinami, to przygotowywali plan lekcji tak, aby najwięcej lekcji razem miały te właśnie zwaśnione Domy. Nikt nie wiedział czy wynikało to z nadziei nauczycieli na to, że kiedyś w końcu minie istniejące od wieków uprzedzenie cz czegoś bardziej skomplikowanego, ale uczniowie tak jak nie lubili się od zamierzchłych czasów, tak nie lubią się do dziś i pewnie ich stosunki nie ulegną zmianie.
                Dziś ku wielkiemu nieszczęściu uczniów należących do obu Domów, mieli spędzić ze sobą prawie wszystkie lekcje. Tylko ostatnia lekcja Feniksów – eliksiry, była z zamkniętymi w sobie centaurami.

                Pierwszy tydzień w szkole minął jednocześnie szybko i wolno. Wydarzyło się mnóstwo rzeczy i jednocześnie nic godnego uwagi. Czwórka Feniksów dryfowała między pracami domowymi, ćwiczeniem poznanych zaklęć i odkrywaniem zakamarków zamku, a marzeniami i wygłupami. Jednak Liliana przez cały ten tydzień nadal nie dało jej się zerknąć na „Historię Magii”.
_________________
Ten rozdział jest krotki i właściwie nic się w nim nie dzieje. Mam nadzieje, że mimo to nie jest najgorszy. 
Dodaję rozdział i za chwilę wyjeżdżam, więc w lipcu prawdopodobnie nie będzie rozdziału, ale postaram się nadrobić w sierpniu :)
Wasza Visenna
P.S. Tak wiem, że wyrzucając na nazwę zamku, obrażałam w sumie sama siebie, ale niestety nie podoba mi się ona, a nie miałam kompletnie pomysłu.
P.P.S. Zapomniałam rozjaśnić sytuacje z listem, przepraszam, jednak ukarze się ona w następnym rozdziale, wybaczcie zabieganie :)

2 komentarze:

  1. Krótko.
    Masz rację, nazwa szkoły jest beznadziejna.
    Zupełny brak akcji.

    Pani Łapa

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, że krótko, ale poprzedni rozdział był za to dłuższy, więc się zeruje :) Bardzo cieszę się, że zgadzasz się ze mną w kwestii nazwy szkoły, niestety, kiedy ją wymyślałam nie miałam żadnego lepszego pomysłu, a teraz już nie chce mi się tego zmieniać, muszę to przełknąć. Nie ma dla mnie usprawiedliwienia, jeśli chodzi o brak akcji, po prostu tak się stało, ale swoją droga nie uważam, że to źle, ponieważ takie krótkie rozdziały, gdzie nic się nie dzieje też są potrzebne.
    Cieszę się, że cały czas jesteś Pani Łapo. Widziałam, że skomentowałaś także poprzednie wpisy, ale pozwolisz, że nie będę na nie odpowiadać. Będę się starać poprawiać te błędy, które mi wskazujesz, a także sama będę wyszukiwać nim wstawię na bloga.
    Dziękuję, że jesteś :)
    Visenna

    OdpowiedzUsuń