– Coś ty zrobiła?! – Halt krzyczał na Lilianę już od pewnego
czasu.
– Weźcie go ode mnie – dziewczyna zwróciła się do Simusa,
Dobrego i ich dwóch współlokatorów: Andrzeja i Kuby. Jednak na prośbę chłopcy
tylko prychnęli śmiechem.
*
Po zdarzeniu przy Pokoju, dziewczyna już nie miała ochoty na czytanie.
Wyszła z wieży Feniksa i przez następne 20 minut chodziła bez celu po zamku,
kiedy do szlabanu zostało jej 10 minut, udała się pod klasę zielarstwa, gdzie
czekał już także Halt.
– Wchodzimy do jaskini lwa?
– zapytał z uśmiechem Halt.
– Chyba musimy –
odpowiedziała Liliana i zapukała do drzwi klasy. Kiedy drzwi otworzyły się, stanął
w nich profesor Nagora, nie powiedział nic, dopóki nie przeszli do jego
gabinetu, w pomieszczeniu do, którego można wejść drzwiami na końcu klasy.
– Macie poukładać mi
WSZYSTKIE zioła według przedstawionego schematu, proszę, także sprawdzać czy na
pewno dane zioła mają poprawne podpisy. I na koniec, proszę oddać mi różdżki,
choć wątpię czy moglibyście zrobić z nich użytek. Dziś macie zrobić co najmniej
jedną kolumnę, jak skończycie proszę się do mnie zgłosić – powiedział zimno
Nagora, odebrał im różdżki i wyszedł zostawiając ich sam na sam z przeróżnymi
opakowaniami, woreczkami, spisem według jakiego mieli porządkować i atlasem
ziół.
– Nie dość, że musimy układać
to według – tu spojrzała na kartkę, którą dostali – CO?! WEGDŁUG AKTUALNEJ
WAGI, BEZ OPAKOWANIA! I MAMY TO OBLICZAĆ! Każdego dnia, mamy mu oddawać kartkę
zapisana obliczeniami. Cholera! Jeszcze trzeba będzie sprawdzać dokładnie,
każdy listek. Czy ten człowiek ma jakiekolwiek sumienie?!
– Chyba nie. Zabierzmy
się za to szybko, bo przed nami pewnie robota do północy.
– Biorę te górne –
powiedziała Liliana, a widząc wzrok chłopaka, dodała – no co? Ty też musiałbyś,
korzystać z drabiny do tego – stwierdziła.
Po godzinie Lilianę już bolały całe ręce od trzymania
ich w górze, na chwilę opuściła ręce i zamknęła oczy. Minęła dopiero godzina, a
już miała serdecznie dosyć, szczególnie, że zrobiła dopiero dwa rzędy z góry, a
więc zostało jej jeszcze osiemnaście. Po chwili odpoczynku wróciła do
układania, czuła, że cos jest nie porządku, ale nie mogła sobie uświadomić co
dokładnie. Dopiero po kilku minutach zauważyła, że jej ręce, a raczej skóra,
nie ma normalnego koloru. Były szare jak u trupa. Przestraszyła się, może nawet
bardziej tego, że pewnie znowu zostanie wysłana do pielęgniarki niż tego, że
właśnie jej skóra staje się trupio szara. Przez to potrąciła skrzyneczki z
ziołami z rzędu, który akurat porządkowała. Ten jeden nieostrożny ruch,
przyczynił się do tego, że przeróżne woreczki, skrzyneczki i opakowania z
najwyższych czerech rzędów runęły na Lilianę, niczym liściasta lawina.
Dziewczyna straciła równowagę i spadła z drabiny na twarda kamienną posadzkę z
głuchym łomotem. Halt od razu podszedł do niej i chciał zabrać do pielęgniarki,
jednak Liliana silnie protestowała. Po pewnym czasie leżenia na plecach z
ogromnym bólem, podjęła próbę podniesienia się.
– Pomóc ci? – spytała
Halt wyciągając rękę w jej stronę, jednak dziewczyna odrzuciła pomoc.
– Nie, dzięki poradzę
sobie – odpowiedziała Liliana, jednak to w jaki sposób dziewczyna próbowała
wstać, wcale nie wskazywało na to, że mówi prawdę.
– Może jednak? Spadłaś z niezłej
wysokości, zaprowadzę cię do szpitalnego– nie ustępował Halt. Jednak wzmianka o
skrzydle szpitalnym i wspomnienie pielęgniarki, dodały Lilianie motywacji i
podniosła się w końcu o własnych silach.
– Wolę nie zapadać tej
kobiecie w pamięci, durny atak zieleniny, na pewno są w spisku z Nagorą –
uśmiechnęła się krzywo – ty chyba też nie.
– Tak z pewnością
przekabacił wszystkie rośliny w zamku na swoją stronę – zaśmiał się Halt, a za
chwilę dodał już z bardziej poważną miną -
ale co do pielęgniarki....
– Nie ma żadnych „ale” –
przerwała szybko Haltowi – nic mi nie jest, a będziemy siedzieć tu do rana,
jeśli nie posegregujemy tych diabelskich roślinek. Wracamy do pracy.
– Ale wyjaśnij mi jedno: czemu
spadłaś z tej drabiny?
– Tak po prostu, nigdy
nie spadałeś z drabiny tak dla sportu? – spytała z udawanym niedowierzaniem
Liliana.
– No jakoś się tak
złożyło, że nie – uśmiechnął się – dobra wracajmy do pracy, jeszcze spadają
rozsypałaś te wszystkie zioła, sama to segregujesz – uśmiechnął się Halt
jeszcze szerzej.
– Dżentelmen – prychnęła
pod nosem Liliana.
Przez następne dwie godziny Liliana już nie zmieniała
koloru skóry, więc zrzuciła to na przemęczenie. Segregowanie ziół szło im coraz
szybciej, więc około godziny 20, kiedy wszedł Nagora mieli już łącznie
posegregowane 28 rzędów. Zielarz powiedział, że musza iść an kolację, choć
gdyby to od niego zależało to by nigdzie nie poszli i zastrzegł, ze mają wrócić
za pół godziny.
Kiedy
byli już w połowie drogi Halt nagle zatrzymał się.
– Lilia! Dlaczego mi nie
mówiłaś?!
– O czym?
– Super! Dlaczego nie
mówiłaś, że zmieniasz kolor?
– Co? Znowu? – jęknęła
Liliana i spojrzała na swoje ręce, były koloru dojrzałych pomidorów.
– Jak to znowu? W
gabinecie też zmieniłaś kolor? To dlatego upadłaś? Super!
– Super?! Zmieniam kolor
skóry, nie wiem co się dzieje, to nie jest super – Liliana najwyraźniej nie
podzielała wielkiego entuzjazmu Halta.
– Żartujesz?! Jak możesz
nie wiedzieć? Jesteś metamorfomagiem!
– Metamorfo... że czym?
Co to jest?
– Ty naprawdę o niczym
nie wiesz!
– No przecież moi rodzice
są niemagiczni.
– Chyba naprawdę mocno
się uderzyłaś spadając z tej drabiny.
– Jak długo znasz naszą
rodzinę, hm? – spytała Liliana retorycznie. Na ten słowa Halt tylko wzruszył
ramionami i ruszył dalej, w końcu mieli
tylko pół godziny na kolację.
Usiedli przy stole, ale Simusa ani Dobrego jeszcze
nie było nagle obok dziewczyny wylądowała sowa z kartka przypięta do nóżki.
Liliana odczepiła list i dała sowie kawałek chleba. Otworzyła list,
przewertowała go wzrokiem, po czym zgniotła pergamin w dłoni i schowała go do
jednej z wielu kieszeni jej spodni. Odpłynęła myślami i nawet nie zauważyła,
kiedy Simus i Korin pojawili się obok. W końcu zaniepokojony, tym, że powoli
mają coraz mniej czasu Halt pomachał jej ręką przed twarzą, a w momencie kiedy
i na to nie zareagowała, delikatnie potrząsnął jej ramieniem, ta zaskoczona
wyrzuciła rękę w jego stronę, boleśnie trafiając w jego obojczyk przyjaciela.
Kiedy tylko zorientowała się, co właśnie zrobiła,
przeraziła się.
– Wszystko w porządku?
Przepraszam. Nie chciałam... – powtarzała jak mantrę.
– Nic mi nie jest,
prawie... Wszystko w porządku... – wysapał Halt ledwo łapiąc oddech, mimo że to
Halt ucierpiał to Liliana wydawała się być bardziej przestraszona od niego.
– Co taka zamyślona? Co
on wam każe... O Jezu! – nagle przerwał Korin, wytrzeszczając oczy na Lilianę,
która znów zmieniła kolor skóry na trupi i włosów na mysi.
– Halt stwierdził, że
jestem metamorfomagiem.
– Super! Zawsze chciałem
nim być, zmieniać się jak tylko chcesz to byłoby coś! – widocznie do tej
dziwnej umiejętności Liliany wszyscy podchodzili z zachwytem i zapałem, tylko
nie ona.
– Ale skąd wy w ogóle o
tym wszystkim wiecie? Przecież nie ma tego w podręcznikach, przeglądałam je
razem z wami i nie było nic o metamorfomagach.
– No.. ja jestem z
rodziny czarodziejskiej – wydukał Simus.
– Ja też – powiedział
cicho Korin, a Halt ledwo zauważalnie pokiwał głową na potwierdzenie, że on
także.
– Czyli jestem jedyna z
rodziny niemagicznych? – dziewczyna spojrzała po chłopakach, wydawało jej się,
że Halt chce coś powiedzieć, ale tak się nie stało – czemu nie powiedzieliście
wcześniej?
– Nie pytałaś, a poza
tym, to chyba nie ma znaczenia. W sumie za takie stwierdzenie Nagora dał nam
szlaban. Jej! Budyń waniliowy! – Halt widocznie nie chciał rozmawiać o „krwi”
swojej rodziny.
– A w sumie jak tam twoje
współlokatorki? – na to pytanie dziewczyna cicho parsknęła śmiechem, ale nawet
to lekkie westchnięcie z małym uśmiechem nie przeszkadzało w tym, aby zadławiła
się tostem. Chłopcy popatrzyli na nią z niepokojem, jak na osobę psychicznie
chorą. Kiedy Liliana w końcu opanowała tosty atakujące jej krtań odezwała się.
– Nie patrzcie się tak –
uśmiechnęła się i dodała – nawet nie wiem jak się nazywają. Trzy siedzą w
grupce i paplają, swoją droga strasznie często słyszę twój imię – zwróciła
wzrok ku Haltowi, który uśmiechnął się i dumnie wypiął pierś – a jedna na swoim
łóżku i czyta jakieś babskie pismo. Kiedy weszłam nawet nie zwróciły na mnie
uwagi. A u was? Bo jeśli o mnie chodzi to pewnie nie będę miała wśród nich
przyjaciółek – chłopcy uśmiechnęli się, doskonale wiedzieli, że Liliana nie
dogada się ze współlokatorkami, które zajmowały się tylko wyglądem i
chłopakami.
Do czwórki przyjaciół podeszło nagle dwóch nieznanych
chłopaków. Spojrzeli na Lilianę i przywitali się.
– O wilkach mowa. To Jakub
i Andrzej albo Andrzej i Jakub, nasi współlokatorzy. Może ze swoimi się nie
dogadasz, ale z naszymi na pewno.
– Ty jesteś tą, która
podeszła do ceremonii ze złamanym nosem, prawda? – spytał jeden z
nowoprzybyłych.
– Tak, hej, Liliana
jestem – podniosła rękę w geście przywitania.
– Z tego co wiem, to już
ustaliliśmy, że twoje imię jest za długie i jesteś Lil – odezwał się Dobry, a
Halt przez chwilę wydawał się zaskoczony, takim skrótem.
– No dobra, to Lil –
uśmiechnęła się dziewczyna, a Andrzej i Kuba jej zawtórowali.
– W takim razie, witaj
Liliano, no dobra Lil – powiedzieli równocześnie, a ich twarze rozjaśnił
szeroki uśmiech. Nie można było nie zauważyć, że są bliźniakami.
– Mamy tylko 15 minut,
śpieszmy się z tym jedzeniem – zwrócił się do Liliany Halt.
*
Skoczyli porządkować pierwsza
kolumnę około 23. Mieli tylko pół godziny do ciszy nocnej. Przechodzili
opustoszałymi korytarzami szkoły zmierzając do wieży Feniksa. Liliana weszła
jeszcze na chwilę do dormitorium chłopców porozmawiać z nimi przed cisza nocną,
ale była cicha i jakby nieobecna dodatkowo, stało się tak, że Andrzej widział
całe starcie Liliany z chłopakami ze starszej klasy i chciał ją o to zapytać. I
tak doszło do aktualnej sytuacji, kiedy Halt dziwił się jak Lilia mogła być tak
lekkomyślna.
– Daj spokój! Będzie
dobrze, przecież nic się nie dzieje.
– Jak to nic się nie
dzieje?! Oni są od ciebie starsi, silniejsi i wyżsi..
– Albo go ode mnie weźcie
albo mi pomóżcie.
– Mamy jeszcze czas do
jutra, nie przejmuj się – Andrzej zwrócił się do Halta – a jeśli słyszałem prawdę,
to Lil jest całkiem niezła – na te słowa, Halt posłał współlokatorowi
nienawistne spojrzenie, ale w końcu odpuścił Lilianie.
– Dziękuję ci – Liliana ze
zmęczeniem zwróciła się do Andrzeja, a przynajmniej miała taką nadzieję, że do
niego, a nie jego brata bliźniaka.
– Za 5 minut będzie cisza
nocna i Khan chodzi po dormitoriach, przynajmniej na początku roku – odezwał
się Korin.
– A ty skąd to wiesz?
– Miałem tu brato-siostrę,
zresztą nieważne. I przecież już spaliśmy tu jedną noc. Chociaż wczoraj nie chodził.
– Dobra, ja już idę.
– Trzymaj się.
– Uważaj, bo cię pożrą
różowe potwory.
– Zabawne – Liliana mruknęła
tylko przez ramię wychodząc z pokoju.
– Od kiedy przeczytała
list jest lekko przygaszona, nie uważacie? – odezwał się Halt, kiedy dziewczyna
już wyszła.
– To ona dostała jakiś
list? – zapytał zdziwiony Korin, a Halt tylko zakrył dłonią twarz.
Liliana wyszła z dormitorium chłopców z delikatnym
uśmiechem na ustach, jednak nie była w stanie zdobyć się na pełny uśmiech.
Kiedy przechodziła z lewych schodów na prawe, minęła się z nauczycielem,
domyśliła się, że to był właśnie Khan, opiekun ich Domu. Mężczyzna popatrzył się
na nią, a później uśmiechnął.
– Słyszałem, że powinnaś
być już w dormitorium – starał się mówić poważnie, ale absolutnie mu to nie wychodziło
– aha i profesor Nagora kazał mi przekazać, że jutro wasz szlaban zaczyna się o
18 – uśmiechnął się jeszcze szerzej i mrugnął do niej porozumiewawczo – powiem ci,
że nie wyglądasz na rozwrzeszczaną, ignorancyjną małolatę, jak to przedstawił
cię profesor Nagora. Nie martw się nigdy nie lubił feniksów – nauczyciel uśmiechnął
się do niej jeszcze raz i poszedł chodzić po dormitoriach męskich.
Lilianie udała się do swojego dormitorium. Jednak w momencie,
kiedy nacisnęła klamkę, drzwi wcale nie chciały się otworzyć. Spróbowała
jeszcze parę razy, ale nie udało się.
– Cholera, a już
myślałam, że spędzę noc we własnym łóżku. Kolejna noc bez poduszki ani choćby
koca. Zabiję te dziewczyny.
Nie mogła wiedzieć, że po drugiej stronie drzwi jej
współlokatorki są zachwycone swoim kawałem i chichoczą jak łatwo im to
przyszło.
„I co mam teraz zrobić?” zapytała w myślach, ześlizgnęła się plecami
po drzwiach „może chłopaki mnie przyjmą,
NIE, nie chcę się narzucać, chociaż, czy to, że chcę tylko koca i miejsca do
spania nie na korytarzu jest narzucaniem się? No cóż, trudno, najwyżej mnie
wygonią”. Liliana wstała, a kiedy drzwi do Pokoju zamknęły się za Khanem,
ruszyła w drogę powrotną do dormitorium chłopców.
Zapukała, a kiedy otworzył jej Korin, przywołała na
usta najszerszy uśmiech na jaki było ją stać.
– Przyjmiecie biedną,
bezdomną młodocianą czarownicę? – zapytała.
– Może nocować – bardziej
stwierdził niż zapytał Korin. Jednak lokatorzy uśmiechnęli się i po udawanym
zastanowieniu zgodzili się.
– Dzięki, nie chciałam
spędzać kolejnej nocy na korytarzu.
– A co się stało?
– Zamknęły drzwi na klucz
i nie chcą otworzyć.
– To źle, powiedz nam
czemu jesteś taka smutna od kiedy dostałaś ten list?
– Nie jestem smutna,
tylko trochę zmęczona, tym układaniem zielska Nagory – lecz jakby na
zaprzeczenie tych słów jej mina zrzedła, ale najwyraźniej dziewczyna chwilę
potem zorientowała się, że daje po sobie poznać smutek, więc szybko dodała
poprawiając minę – może to będzie nietypowe pytanie..
– Nie, nie oddamy ci łóżka.
Chyba, że chcesz spać z którymś z nas – dopiero teraz dziewczyna zauważyła, że różnicą
pomiędzy ich dormitoriami jest to, że mimo iż mają tyle samo osób w pokoju chłopaków wszystkie łóżka są piętrowe i jedno stoi
puste. U dziewczyn były dwa piętrowe i jedno normalne łóżko i nie było żadnego
wolnego.
– Nie o to chodzi.
Chciałam się zapytać, czy któryś z was zechce mi użyczyć pasty.
Wszyscy obecni w pokoju roześmiali się, nawet Liliana
zdobyła się an najszerszy uśmiech.
_____________________
Rozdział dodany z opóźnieniem, następny tez nie pojawi się w sobotę, a w jakiś dzień roboczy przyszłego tygodnia. Mam nadzieję, że rozdział jest znośny.
Czy przypadkiem zdolności metamorfomagiczne nie ujawniają się bardzo wcześnie po urodzeniu?
OdpowiedzUsuńRobisz wiele błędów.
Zdecydowanie przerysowałaś Nagorę, a opiekun Feniksa jest zbyt beztroski. Nie podoba mi się też twoje przedstawienie dziewczyn z pokoju Liliany.
Pani Łapa