Obudził
ich dźwięk kroków, odbijający się od kamiennych ścian zamku. Liliana trąciła
łokciem Halta, żeby go obudzić. Sama ledwo widziała na oczy, jednak mimo to
zobaczyła zarys postaci, która ku jej przerażeniu, szła prosto ku nim.
– Co to ma znaczyć? Co tu robicie? – zapytał mężczyzna, a
kiedy zobaczył, że uczniowie są nieprzytomni, wykrzyknął, że natychmiast mają
iść na śniadanie i dodał jeszcze, że odejmuje im punkty. Widocznie oczekiwał
jakieś reakcji ze strony ze strony nieprzytomnych nastolatków.
Liliana
potaknęła za siebie i Halta, a kiedy nauczyciel odszedł, zaczęła budzić
zaspanego przyjaciela. Co wcale nie było prostym zadaniem, ostatecznie
podniosła go siłą i zaczęła nim potrząsać.
– Gdzie wróg atakuje!? Wskaż mi kierunek, a będę atakować! –
z takim okrzykiem na ustach obudził się Halt, a Liliana słysząc to roześmiała
się, gdy już się opanowała, opowiedziała mu co się stało, co skomentował
kolejnym okrzykiem.
– Czemu mnie wcześniej nie obudziłaś? Szybko na śniadanie! –
wyciągnął rękę przed siebie i zaczął biec przed siebie. Liliana pokręciła głową
z uśmiechem i pognała za nim.
Wpadli
do Sali Jadalnej niczym tornada. Dopadli do stołu Feniksów, zignorowali
pytające spojrzenia Dobrego i Simusa. Rzucili się na jedzenie, ale ku ich
udręce, kiedy już unosili kanapki do ust, wszystko zniknęło, a dyrektor
zaprosił uczniów na pierwsze lekcje w tym roku.
– Niech to – mruknęła gniewnie Liliana, a Halt jej
zawtórował.
– Trzymajcie – Simus podetknął Lilianie dwa kawałki
pergaminu, a potem dodał – to nasz plan zajęć. Co robiliście całą noc? Nie
wróciliście do dormitorium na noc? Z twoim nosem było, aż tak źle?
– Nie wszystko było w porządku, po tym jak naprawiła mi nos
chcieliśmy iść do dormitorium, ale ktoś – tu spojrzała z wyrzutem na Halta –
dopiero później zorientował się, że nie wiem gdzie ono jest. Dlatego spaliśmy
na korytarzu. Jakiś nauczyciel nas obudził, chyba był zły – Liliana spojrzała
na plan, potem na zegarek – wiecie gdzie jest klasa zielarstwa, oprócz tego, że
na 2 piętrze? Bo właśnie zaczęliśmy tam zielarstwo.
Czwórka
podniosła się szybko na nogi, Simus zapytał się jakiegoś chłopaka o drogę, ale
widocznie mało zrozumiał, bo kiedy wrócił do przyjaciół miał minę bardzo
zbitego psa. Wskazał tylko gdzie mają schody. Rzucili się pędem, pewni, że w
końcu odnajdą dobrą klasę.
Udało
im się to po 10 minutach. Wparowali do Sali, powiedzieli „przepraszamy za
spóźnienie” i usiedli tam, gdzie były wolne miejsca. Dopiero, kiedy Liliana
uniosła głowę i spojrzała na nauczyciela, skamieniała, trąciła nogę Halta by
też spojrzał na mężczyznę. Chłopak podniósł wzrok i za chwilę znów go opuścił,
mruknął „o cholera”. To był ten sam nauczyciel, który zwrócił im uwagę dziś
rano. Najwidoczniej dopiero teraz zielarz zauważył dwójkę znajomych twarzy.
– Dzień dobry, ja nazywam się Piotr Nagora, będę was uczyć
zielarstwa, choć wątpię, żeby choćby kilkanaście osób w tej Sali odkryło potęgę
tej sztuki, jaką jest zielarstwo. Najpierw chcę, aby każdy się przedstawił,
zaczynamy od końca, choć już was dziś spotkałem – profesor uśmiechnął się
zajadle – zaczniemy od ciebie – tu wskazał na Lilianę – i z jakiego jesteś
Domu, bo mamy tu Domy Feniksa i Centaura, prawda?
Uczniowie
potaknęli głowami, a Nagora wbił wzrok w Lilianę.
– Liliana Sharma, Dom Feniksa – dziewczyna wstała z ławki,
przedstawiła się i chciała już siadać, kiedy zatrzymał ją głos profesora.
– Czekaj. A drugie imię? Nie nauczono cię przedstawiać się
pełnie? Pewnie jesteś od mugoli.
– Co to ma za znaczenie, czy moi rodzice są mugolami czy
czarodziejami?
– Odejmuje ci 10 punktów. Odpowiedz na pytanie: Jak się
nazywasz?
– Liliana Visenna Sharma – zaraz po powiedzeniu dziewczyna
usiadła, nie czekając na pozwolenie nauczyciela.
– A twój kolega, podejrzewam, że także z Domu Feniksa, jak
się nazywa?
– Halt Derwan Brzozowski
– powiedział Halt, aż się gotował ze złości.
– Dziękuję, widzę, że przynajmniej jedno z was umie się
przedstawić, a teraz SZLABAN DLA OBOJGA! I minus pięć punktów za każdego. O
17:00 macie stawić się w mojej klasie. Następni.
Halt i
Liliana nie mogli uwierzyć jak można było być kimś takim? I na czym ma polegać
ten szlaban, który zarobili już na pierwszej lekcji w szkole?
– To chyba będzie długi dzień.
– Chyba tak.
Przez
całą lekcję profesor Nagora okazywał niechęć nie tylko do Liliany i Halta (choć
w stosunku do nich był szczególnie), ale także całego Domu Feniksa. Dowiedzieli
się na tej lekcji, że zielarstwo mają dwa razy w tygodniu, w poniedziałek –
zajęcia teoretyczne i w środę – zajęcia praktyczne. Nauczyciel przedstawiał im
rożne typy roślin magicznych, a na koniec zadał im pracę domową, aby napisali o
podanych przez niego roślinach i omówili i porównali ich zastosowania przez
czarodziejów i mugoli. Uczniowie z ulgą wyszli z klasy, gdy nastał koniec
lekcji.
– Powieszę go albo zetrę w moździerzu razem z tymi jego
roślinkami – Halt groził Nagorze od kiedy tylko nauczyciel nie mógł go
usłyszeć.
– Przypomniałeś mi o czymś! – Liliana nagle stanęła na
środku korytarza, a potem pobiegła z powrotem do sali zielarstwa. „Zwariowała” mruknęli
na raz Halt, Dobry i Simus. Zdyszana Liliana wpadła na drzwi, chwilę się
uspokoiła, po czym weszła do klasy.
– Dzień dobry, chciałabym kupić podręcznik. Mówił pan, że
będzie można się zgłosić w tym tygodniu. Czy mogę? – zapytała najspokojniejszym
i najsłodszym głosem jaki mogła udawać.
– Oczywiście, że można, w końcu nie wszyscy są tacy systematyczni,
żeby myśleć o wcześniejszym zakupie potrzebnych artykułów. To będzie... 40
galeonów – nawet teraz profesor Nagora naigrywał się z Liliany.
– Tak dużo?
– Możesz zawsze spróbować kupić od starszych uczniów –
odpowiedział głosem tak jakby robił łaskę całemu światu, że żyje.
– Dobrze. Poszukam. W razie czego zgłoszę się do pana,
dziękuję.
– Proszę bardzo. Do widzenia – Piotr Nagora uśmiechnął się
zjadliwie na pożegnanie. Lilianie wcale nie podobał się ten uśmiech.
Następną
lekcją były zaklęcia z Kossowiak. Oczywiście spóźnili się, ponieważ nadal nie
mogli odnaleźć się w szkole. Ta lekcja, przebiegała szybko i była ciekawa, a co
najważniejsze, wice dyrektorka nie faworyzowała nikogo, nawet „swojego” Domu
Sfinksa, z którym mieli zajęcia.
– Co teraz? – Liliana spojrzała na zegarek – bo wnioskując z
tego, że jest 11:25, to jeszcze nie jest pora na obiad – po chwili dodała –
chociaż mogłabym już go zjeść.
– Owszem, obiad mamy po transmutacji, która jest na....
uwaga werble proszę.... na szóstym piętrze.
– Co?! Czy ich pogrzało?! Przecież jesteśmy na pierwszym!
Nienawidzę schodów!
– Zanieść cię? – spytał Halt
z uśmiechem.
– Poproszę – burknęła, ale w brew prośbie zaczęła wspinać się po schodach z uśmiechem.
– Poproszę – burknęła, ale w brew prośbie zaczęła wspinać się po schodach z uśmiechem.
Kiedy byli na czwartym piętrze schody nagle wyniosły
ich na inny korytarz, zupełnie nieznany.
– Powiedzcie, że choć
jedno z nas wie gdzie jesteśmy – odezwał się Simus, a wszyscy jak na zawołanie
popatrzyli na Halta, który tylko wzruszył ramionami i pokręcił głową. Zaczęli
biec w poszukiwaniu jakiejkolwiek drogi na szóste piętro. Dotarli do sali trzy
minuty po rozpoczęciu lekcji. Kiedy wchodzili do sali przeprosili grzecznie, a
kiedy nauczyciel kazał im usiąść na miejscach Halt mruknął pod nosem „nienawidzę”.
– Czego tak nienawidzisz,
chłopcze? – zapytał Halta, profesor z rosyjskim akcentem i lodowatym wzrokiem.
Uczniowie mieli nadzieje, że nie zapowiadała się
kolejna lekcja podobna do zielarstwa, zwłaszcza, że transmutację mieli znacznie
częściej niż zielarstwo. Na szczęście Doryn Morokov, wszystkich oceniał tak
samo, tylko dużo wymagał, ale nie był ani niemiły ani serdeczny, był po prostu Morokovem.
I tylko tak można było go opisać. Jedno było pewne, nie znęcał się nad uczniami
psychicznie w przeciwieństwie do Piotra Nagory.
Kiedy nastał czas obiadu, uczniowie westchnęli z
bólem, nie uśmiechało im się znów schodzić na sam dół.
– Chodźcie, schodzi się
lepiej niż wchodzi – próbowała przekonać chłopaków i siebie Liliana, a w dowód, że wierzy w swoje
słowa zaczęła swą nierówną walkę ze schodami, zatrzymała się po trzech stopniach,
odwróciła i zamachała ręką na przyjaciół, którzy nadal nie wydawali się
przekonani – jedzenie jest tego warte? – dodała bez przekonania, chłopcy westchnęli
i dołączyli bez entuzjazmu do Liliany.
Schodzenie rzeczywiście poszło im szybciej niż wchodzenie,
zwłaszcza, że na piątym piętrze kątem oka dostrzegli Nagorę, więc przyspieszyli
jak tylko mogli bez biegania.
Obiad był cudowny, na popołudniowy posiłek
szczególnie ucieszyli się Halt i Liliana, którym śniadanie dosłownie zniknęło
sprzed nosa.
Przerwa obiadowa trwała 1 godzinę, czyli aż nadto na
zjedzenie posiłku. Nawet Liliana i Halt, którzy zjedli zdecydowanie ponad normę
wyrobili się w pół godziny. Od czasu do czasu zachwycając się, że dania cały
czas są ciepłe. Kiedy w końcu Simus i Korin odciągnęli ich od stołu, znów
czekała ich miła niespodzianka, ponieważ eliksiry mieli w lochach.
Przez
czas, który im pozostał do następnych zajęć, postanowili „zwiedzić” zamek.
Jeden obraz na parterze przedstawiał zamek, bardzo podobny do Naretu, ale był
podpisany „Hogwart”, domyślili się, ze jest to inna szkoła magii. Obraz ten
wydawał się jakiś luźniejszy, a kiedy Dobry chciał go poprawić, bo wydawał się
także krzywy, okazało się, że kryje on za sobą korytarz, prowadzący na szóste
piętro tuz obok sali Morokova. Kiedy wychodzili z przejścia za „Hogwartem” zobaczyli,
że korytarz jest opustoszały, Liliana spojrzała na zegarek.
– O której zaczynają się
eliksiry? – spytała.
– O 14:10, a co jest?
– W sumie to nic, ale
eliksiry nam się zaczęły pięć minut temu – na te słowa Liliany, Halt wydał z
siebie niezidentyfikowany warkot po czym powiedział.
– Czy choć na jedna
lekcję dziś możemy zdążyć na czas?
– Chyba nie jest nam to
pisane – zaśmiała się Liliana, po czym dodała – szczególnie, że eliksiry to
nasza ostatnia lekcja – ostatnie słowa dziewczyna wypowiadała już biegnąc do Lochów.
Spóźnili się tylko 10 minut. Trafili na moment, gdy
nauczycielka opowiadała o swoim przedmiocie i jak będą wyglądały lekcje. Po pewnym czasie Daniela Wronka oznajmiła,
że uczniowie mogą spróbować przygotować najprostszy eliksir. Napisała przepis
na tablicy i kazała odejść uczniom do stolików.
Stanowiska były dwuosobowe. Simus pracował z Dobrym,
a Liliana z Haltem. Mimo że ich próby wytwarzania eliksirów, kończyły się tylko
wybuchami, ta lekcja była najzabawniejsza ze wszystkich. Kiedy nauczycielka
oświadczyła, że będą przygotowywać eliksir, cała czwórka uśmiechnęła się
ukradkiem było oczywiste, że na tej lekcji żadne z nich nie ukończy pomyślnie
naparu.
W końcu doszło do tego, że obrzucali się wzajemnie
składnikami. Pani profesor zwróciła im uwagę, że składniki należy wrzucać do kociołków,
a nie rzucać nimi w kolegów. Wtedy zaczęli wrzucać do kociołków przyjaciół już
nie tylko składniki, ponieważ kiedy się okazało, że płyn w kociołku Simusa zżera
wszystko, oprócz kociołka, natychmiastowo wleciały tam dwie łyżki, a krawat
Dobrego został częściowo spalony.
O 16:10 skończyła się lekcja. Roześmiana czwórka
opuściła podziemia osmalona, a w przypadku Korina ze spalonym krawatem, ale
bardzo zadowolona. Za to jeśli chodzi o nauczycielkę, wydawało im się, że
odetchnęła z ulgą gdy opuścili salę.
– Może w końcu się
dowiemy gdzie mieszkamy, co Halt? – uśmiechnęła się Liliana , a Halt na to
wyszczerzył zęby i dodał:
– I w końcu dowiemy się
gdzie powędrowały nasze rzeczy, które kazali nam zostawić przed wejściem na
górę.
– Chyba was zmartwimy, bo
to jest na drugiej najwyższej wieży zamku – powiedział Dobry, ale za chwilę
dodał widząc zbolałe miny Liliany i Halta – za to możemy skorzystać z tego
skrótu za obrazem Hogwartu. Wtedy zostaną tylko trzy piętra do przejścia.
– Jak wy zdążyliście na śniadanie!?
– Zjechaliśmy po poręczy –
oświadczył jakby nigdy nic Korin, a na jego słowa roześmiali się.
– Tam też trzeba będzie
znaleźć jakieś przejście, musi być! – zdecydowanie powiedział Halt , gdy
przechodzili za obraz.
– Mam taką nadzieję –
powiedziała pozostała trójka i znów się roześmiali.
Przeszli skrótem na szóste piętro ciągle śmiejąc się
i rozmawiając. Podjęli walkę ze schodami i gdy dotarli na ósme piętro Halt i Liliana strasznie się zdziwili, że był
tam tylko ślepy korytarz i rzeźba.
– Spokojnie, te jeszcze
jedne schody wam nie uciekną – zaśmiał się Simus. Po czym podszedł do
kamiennego ptaka, pogładził go po dziobie dwa razy, a feniks ożył, rozwinął
skrzydła i spytał się o hasło.
– Ogień.
Feniks kiwnął głową i na powrót zwinął skrzydła
ukazując drewniane drzwi.
– Witamy w Domu Feniksa –
powiedzieli chórem Simus i Dobry.
Kiedy weszli na klatkę ich oczom ukazał się okrągły
Pokój, w takich samych kolorach jak herb Domu Feniksa – czerwonym i złotym. Był
spory kominek , w którym wesoło tańczył ogień, jakby na potwierdzenie słów
Simusa i Korina, że wita, przyjmuje i zawsze będzie przyjacielem. Wokół kominka
stały fotele i kanapy, wysłużone przez lata wielu pokoleniom czarodziejów. Pod
ścianami ustawiono stoliki, krzesła i dwa regały pełne książek. Całe pomieszczenie
oświetlało światło ognia z kominka i pochodni, a także z dwóch okien
wybiegających na jezioro i góry, a także jakąś dziwną arenę. Naprzeciw okien
znajdowały się drzwi.
Liliana i Halt stali jak wmurowani. Wnętrze nie było
szczególnie strojne, ale za to bardzo przytulne i ciepłe. Pokochali to miejsce
od pierwszego wejrzenia. Wiedzieli, ze będą tu przebywać bardzo często.
Kiedy Liliana otrząsnęła się z zachwytu, powędrowała
do regału z książkami i przejrzała tytuły książek. Od razu wyłowiła „Historie
Magii” i kilka innych pozycji związanych z historią.
Niestety nie dane jej było na razie przeczytać ani strony,
bo chłopcy zaczęli siłą wyrywać jej książki z rąk, każąc je zostawić i zobaczyć
dormitorium. Jednak przekonało ją dopiero to, że będzie mogła się umyć.
Prychnęła i dała się odciągnąć od książek.
Przeszli przez drzwi naprzeciw okien i trafili na
dziesiąte schody, jedne prowadzące na lewo, drugie na prawo.
– Dziewczyny przechodziły
na prawo, więc pewnie tam masz dormitorium. U chłopaków jest jeden na cały rok
i masz tabliczkę I rok i wymienione nazwiska. U dziewczyn pewnie jest podobnie –
powiedział Simus.
– A teraz już idź się umyj,
bo śmierdzisz jak nie wiem co. Ledwo z tobą wytrzymałem na obiedzie... –
uśmiechnął się Korin, ale nie dane było mu dokończyć, bo ręka Liliany nagle
wystrzeliła w stronę jego brzucha.
– No dobra! Już przestaję
– powiedział Dobry starając się złapać oddech, a kiedy mu się to udało, dodał
oskarżycielsko – Ej! To bolało!
– Miało boleć – uśmiechnęła
się Liliana i wspięła się na schody, ruszając na poszukiwanie dormitorium.
Spojrzała na zegarek, miała jeszcze 35 minut do szlabanu. Odnalazła drzwi do
swojego dormitorium, nacisnęła klamkę i weszła do pokoju.
Były tam dwa łóżka piętrowe i jedno normalne, wszystkie z kotarami, nawet piętrowe miały oddzielnie dla
górnego łóżka i dolnego. Na jednym z górnych łóżek leżały rzeczy Liliany,
dziewczyny, które leżały na swoich posłaniach zupełnie nie przejęły się, że
ktoś wszedł. Żadna nie przywitała się z nowo przybyłą ani nawet na nią nie
spojrzała. Na jednym łóżku siedziały trzy dziewczyny i rozmawiały o zupełnych
bzdurach jak np. kto jest najprzystojniejszy z ich rocznika, ku wielkiemu
zdumieniu Liliany często padało imię Halta.
Jedna dziewczyna
leżała na swoim łóżku i oglądała jakieś dziewczyńskie pisma, w których ruszały
się zdjęcia.
Liliana
weszła na swoje posłanie, wzięła rzeczy do
mycia i poszła do łazienki. Kiedy spojrzała w lustro przeraziła się,
krew na jej koszulce zaschła, ale i tak było ją widać pod szkolną szatą,
dodatkowo po radosnych eliksirach miała osmaloną twarz i włosy. Przez chwilę
zastanawiała się jak zareagowałby Nagora na jej widok i nawet kusiło ją to
sprawdzić, ale chęć czystości przeważyła. Szybko weszła pod prysznic i umyła się,
bała się spojrzeć na kolor wody, Wyszła spod prysznica, wytarła oczy i owinęła
się ręcznikiem.
Kiedy
wyszła z łazienki, dziewczyny w ogóle się nie ruszyły. Nadal tkwiły w tym samym
miejscu i wyglądały jakby ktoś je zatrzymał w czasie. Liliana jak najszybciej
tylko mogła przebrała się i wyszła z dormitorium. Miała nadzieję na przejrzenie
jeszcze „Historii Magii” przed szlabanem, ale jej plany legły w gruzach, w
momencie , gdy minęli ją rozpędzeni trzecioklasiści i odepchnęli ją na ścianę.
– Ej! – krzyknęła za nimi
Liliana – moglibyście uważać na innych. Idioci!
Jeden z nich zatrzymał się i podszedł do Liliany.
– Zapamiętaj na przyszłość.
Nie należy zwracać uwagi starszym.
– Chyba, że uważają się
za najlepszych na świecie.
– Nie jesteś w stanie nam
nic zrobić. Nauczyciele tu nie pomogą.
– Mogę się założyć, że
jestem w stanie wam coś zrobić. Pojedynek, na pieści. Wygrywam, musicie nauczyć
się co to znaczy szacunek dla innych i dajecie 10 galeonów.
– Dobra, my wygrywamy
nigdy więcej się nie będziesz czepiać i będziesz ślepa i głucha i dajesz 10 galeonów, wchodzisz? Jutro 22:00 na Skarpie – chłopak splunął na dłoń i podał
ją Lilianie, był pewien, że dziewczyna będzie się brzydzić, jednak ta zadziwiła
go.
– Wchodzę – powiedziała i
także splunęła na dłoń i uścisnęła rękę chłopaka na znak zgody.
____________________
Jest prawie w piątek :)
Wybaczcie, miałam to pisać w ciągu dnia, ale niestety nie udało się, więc przeszło na wieczór, a wieczorem pojawiło się "Karate kid", a potem "Efekt motyla", więc mam nadzieję rozumiecie.
Mam nadzieję, że post znośny.
Dawno mnie tu nie było, widzę, że idzie ci coraz lepiej. Jednak wciąż popełniasz mnóstwo błędów.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że czasami za bardzo chcesz być zabawna i nie wychodzi ci to. Pomysł wejscia do Pokoju Wspólnego Feniksa podoba się mi, zwłaszcza, że nie jest on skopiowany z HP. Chyba trochę przerysowałaś Nagorę. Swoją drogą ile trwają te ich lekcje i przerwy, skoro były cztery godziny, a skończyli po 16?
W tym rozdziale tak naprawdę nic się nie działo i brakowało mi akcji.
Pani Łapa