piątek, 15 maja 2015

Rozdział 1 : Pociąg cz.1

                Ledwo udało jej się obudzić rodziców na czas. Sama musiała obudzić się jeszcze wcześniej, bo oczywiście pakowanie zostawiła na ostatnią chwilę. Latała jak wściekła po pokoju, wrzucając rzeczy do plecaka, mając nadzieję, że niczego nie zapomniała. Wzięła trochę książek, a w jej mniemaniu trochę książek oznaczało liczbę, którą normalny człowiek uznałby za niemożliwą do przeczytania nawet w rok. Dlatego trudno się dziwić, że większość plecaka zajmowały właśnie książki.
                Szczęśliwie w 30 minut udało jej się uporać, nie tyle z samym pakowaniem, bo spakowałaby się spokojnie w mniej niż 10 minut, ale z walką ze swoim sentymentalizmem (m.in. przekonując się, że ani tonfy ani pęki szekli jej się nie przydadzą).
                Była już 06:00, czas wychodzić. Liliana ostatni raz potarmosiła psa i nazwała „Czarnuchem”. Zarzuciła plecak na jedno ramię, a gitarę na drugie i wyszła z domu. Na ganku jeszcze raz się obejrzała, będzie tęsknić. I pobiegła do powozu.

*

Zbliżali się do Portu Północnego. Przez całą drogę rozmawiali. Chwytali się każdej chwili razem. Mimo czekającej ich rozłąki wszyscy byli radośni i szczęśliwi, wczorajsza smutna atmosfera zniknęła bez śladu. Żartowali i śmiali się.
                W końcu pojawili się w Porcie Północnym. Liliana od razu zauważyła tłum ludzi przy pomoście.
– Iść z tobą? – spytała mama.
– Nie wiem. Możecie iść – powiedziała Liliana.
                Wyszli z powozu. Dziewczyna wzięła plecak i gitarę. Chciała już iść, ale rodzice, chyba jednak nie chcieli iść z nią, więc stała pod powozem.
 – Będziemy ci wysyłać dużo listów – powiedziała mama, a potem dodała z udawanym zdenerwowaniem – a ty masz odpisywać!
                Roześmiali się, rodzice dobrze znali skłonność Liliany do zapominania o dawaniu znaku życia chociażby podczas obozów, bywało tak, że na pięć tygodni obozu bądź rejsu dostawali od niej jeden list. Dziewczyna uściskała rodziców. Tata ostatni raz potargał jej włosy, a ta żartobliwie uderzyła go w brzuch. Ruszyła w stronę tłumu, krzycząc jeszcze przez ramię:
– Widzimy się na święta.
                Usłyszała odgłos odjeżdżającego powozu i ostatni raz się odwróciła i pomachała do rodziców. Wbiła się w tłum ludzi, nie widziała nikogo znajomego, bo niby czemu. Żaden z jej znajomych o niczym takim nigdy jej nie mówił, chociaż zawsze mogło być tak, że dlatego, że uważał ją za zwykłego niemagicznego człowieka. Tej myśli Liliana kurczowo się trzymała, rozglądając się po ludziach. Jednak jak mogła się spodziewać, nie natrafiła na nikogo znajomego. Nagle ktoś potrącił jej gitarę, natychmiast się odwróciła w stronę nieszczęśnika, ta gitara była dla niej cenniejsza niż oboje oczu, gdyby jej się coś stało nie wybaczyłaby sobie ani temu kto się do tego przyczynił. Z ust Liliany wypłynęły niekontrolowane groźby i oszczerstwa w wielu dziwnych językach, jak hindi, czy mongolski, biedny chłopak nie do końca wiedział za co został tak zwymyślany. Jednak bardzo się tym przejął, bp wyglądał jakby przejechał po nim pociąg, a nawet kilka. Stał przed Lilianą osłupiały ze strachem.
                Ktoś podszedł do nieszczęśnika, było widać, że się znają. Przybyły chłopak spojrzał na osłupiałego kolegę, pomachał mu ręką przed twarzą, a gdy ten ani drgnął, spojrzał na Lilianę.
 – Coś ty mu zrobiła?!
– A co niby miałabym zrobić?!
– No nie wiem... Hmm.... Może coś co sprawiło, że wygląda jakby po nim przejechało ze dwadzieścia pendolino i na nic nie reaguje – powiedział chłopak już spokojniej.
– Mógł pilnować gdzie lezie! Ja tylko uświadomiłam mu, żeby uważał.
– Czyli jednak coś mu zrobiłaś!
– Nie!
– Tak sama się przyznałaś – powiedział chłopak podchodząc do Liliany bliżej.
 – Nie przyznałam się do niczego! Odejdź ode mnie
–  A co mi zrobisz? Wyjaśnij – powiedział i złapał dziewczynę za rękę.
                Tego co się stało w następnej chwili nigdy by się nie spodziewał, gdyby wiedział, że to ta dziewczyna, która biła się dawno temu z jego przyjacielem, i którą znano z tego, że robiła niezliczone ilości pompek. Liliana wykręciła rękę wyswobadzając ją z uścisku, jednocześnie druga ręką już trafiała w splot słoneczny chłopaka, a na koniec jeszcze poprawiła sierpem cios w splot.
                Zdezorientowany chłopak nie wiedział co się właśnie stało. Wiedział, że w jednej sekundzie trzymał dziewczynę za rękę, a w następnej czul ból i opadał na ziemię.
– A to ci zrobię, wyjaśniłam – warknęła dziewczyna z wściekłą furią w oczach.
                Wokół nich skupiało się coraz więcej gapiów.
– Dobra, dobra... Już nic nie mówię... – powiedział pokonany chłopak ze spuszczoną głową.
– Tak będzie zdecydowanie lepiej – powiedziała Liliana.
– Miło mi, Korin jestem. Korin Dobryski – odpowiedział z uśmiechem chłopak wyciągając ku Lilianie rękę.
– Wstyd, żeby dziewczyna cię podnosiła – powiedziała dźwigając Korina na nogi.
– Wstyd, żeby ta sama dziewczyna mnie położyła – uśmiechnął się.
– Liliana.
– Powinnaś mieć ksywkę fither albo slayer.
– Niedoczekanie.
– Zobaczymy, to brzmi jak wyzwanie... A czy teraz mogłabyś mi powiedzieć co zrobiłaś Edkowi?
– Sam za chwilę będziesz miał wyzwanie – warknęła Liliana w stronę Korina, ale w oczach miała wesołe ogniki. – Co do Edka to nie wiem. Potracił moją gitarę, a ja mu powiedziałam, żeby uważał.
– Jeśli mu to powiedziałaś w ten sam sposób co mnie, to chyba mu się nie dziwię – uśmiechnął się szerzej.
                Dopiero teraz Korin przyjrzał się tej wojowniczej dziewczynie. Nie była wysoka, a raczej była niska, miała długie ciemne blond włosy, piegi rozsypane po całej twarzy i orzechowe, trochę skośne oczy. Skóra jakby ogorzała od wiatru, chociaż nie zdziwiłby się gdyby tak było naprawdę. Miała na sobie spodnie armii amerykańskiej (aktualnie bojówki) i czarna luźna koszulkę, a na nogach były czarne  opinacze (polskie buty wojskowe, używane w PRL-u). Był pewny, że kiedy nadejdzie zima pojawi się w bluzie wojskowej.
„Co to za dziewczyna?!” pomyślał.
– To może spróbujesz ogarnąć swojego kolegę? – powiedziała Liliana, wyrywając Korin z zamyślenia.
– Ale jak?
– Nie wiem, to twój kolega.
– Ale czy to ja go wprowadziłem w taki stan? – spytał sarkastycznie.
– Spróbuj nim potrzasnąć – zaproponował ktoś z tłumu.
                Korin poszedł za radą. Niestety to też nie pomogło.
– To może spróbować go ocucić starym, skutecznym sposobem? – spytała ze złowieszczym uśmiechem, wymownie przygotowując otwartą dłoń.
– Jeśli już ktoś miałby mu wymierzać policzki, to na pewno nie ty. Przecież biedny chłopak straciłby twarz, dosłownie – powiedział z udawanym przerażeniem.
                Korin podszedł do Edmunda i zaczął go klepać po policzkach. W końcu nieszczęśnik zareagował. Rozejrzał się, a kiedy zobaczył Lilianę skulił ramiona i spuścił głowę.
                Nagle dziewczyna zdała sobie z czegoś sprawę.
– Ty jesteś „Dobry”, prawda? – zapytała Liliana kierując wzrok ku Korinowi, a ten potaknął uważając to za oczywiste. W następnej chwili wyraz jego twarzy zmienił się radykalnie. Zrozumiał, że przed nim stoi dziewczyna, którą poznał cztery lata temu, Edmund chyba też skojarzył.
– Zmieniłaś się, kiedyś nie byłaś, AŻ tak brutalna – powiedział Dobry przerywając cisze zaległą wśród trojki, zdecydowanie za bardzo akcentując „aż”.
– Właśnie! – przytaknął Korinowi, Edmund.
– A ty kiedyś nie miałeś takiej grzyweczki – prychnęła Liliana do Edka, który na te słowa się wyprostował, za to Dobry parsknął śmiechem.
– Co się tak szczerzysz? – powiedziała Liliana do Korina i dodała – nie jesteś lepszy. – Teraz obaj stali jak słupy, z minami, które definitywnie mówiły, że starają się zachować resztki godności.
                Nagle po Zatoce Gdańskiej zaczął jechać pociąg.
                Wszyscy stali i patrzyli się, a Liliana tylko myślała jak to możliwe, że pociąg jeździ bez torów i, że unosi się na wodzie, bez żadnych żagli, tylko delikatnie rozbryzgując wodę.
                Pojazd zatrzymał się przy pomoście, a konduktor krzyknął, żeby uczniowie wsiadali.
                Liliana zarzuciła na plecy, plecak i gitarę i weszła do pociągu. Mijała przedziały, ale wszystkie były zajęte. W końcu udało jej się znaleźć jakiś pusty i w tej chwili usłyszała za sobą głos Dobrego
– Tu jest pusty, usiądźmy tu.
                Liliana odwróciła się i zobaczyła Edmunda, Korina i jeszcze trzech innych chłopców.
– My? – Liliana uniosła jedną brew.
– Chyba nie zmarnujesz całego przedziału dla siebie?! – z wyrzutem powiedział Dobry wymachując przy tym rękami – zresztą i tak w końcu ktoś by się dosiadł, chyba że wcześniej byś go zabiła – dodał cichszym głosem – a nas przynajmniej znasz.
                Liliana tylko pokręciła z niedowierzaniem głową.
                Otworzyła drzwi przedziału i weszła. Nagle jak na komendę wszyscy, łącznie z dziewczyną, rzucili się do miejsc pod oknem. Przez chwilę rozgrywała się zaciekła walka. Ostatecznie upragnione miejsce zdobyła Liliana i jeden z tych trzech obcych chłopców. Miał czarne włosy, trochę skręcone, oliwkową karnację. Był wysoki, choć dla Liliany wszyscy byli wysocy. Był ubrany cały na czarno, łącznie z trampkami.
                Wszyscy powkładali swoje bagaże na górne półki i usiedli bez ścisku.
– Nadal robisz tyle pompek na raz? – spytał ni stąd ni zowąd Dobry.
– Nie
– Porób pompki.
– Czy ciebie już do końca pogrzało?! Po co mam robić pompki w pociągu?
– Ja tak lubię jak robisz pompki!
– Debil!
– Ignorantka!
– To może się założycie, skoro Korin tak bardzo chce zobaczyć te pompki? – zaproponował chłopak siedzący naprzeciwko Liliany.
– Nie zgodzę się – odpowiedziała natychmiast Liliana.
– To może butelka? Nie ma tak dużej szansy, że Dobry trafi akurat na ciebie, jeśli chodzi o wyzwanie – zaproponował inny chłopak, o głowie w kształcie zaokrąglonego prostokąta, o włosach ni to blond ni to rudych , o jasnej karnacji i z piegami rozsypanymi po twarzy. Ubrany w bluzę koloru wyblakłych zielonych firanek i jeansowe wąskie spodnie.
–  A może najpierw poznam wasze imiona? – zaproponowała Liliana.
– Jasne, ja jestem Martin – powiedział ten w zielonej bluzie – a to – tu wskazał na chłopaka siedzącego przy oknie – mój zmutowany kuzyn...
– Simus – przerwał Martinowi chłopak, chyba nie przepadał za kuzynem.  
– Dlaczego zmutowany? – spytała Liliana.
– Jej, chyba pierwsza osoba, która widząc mnie nie zwróciła na to uwagi – powiedział z lekkim uśmiechem Simus – Spójrz mi w oczy.
– Tekst jak z Ghost Ridera – zaśmiała się Liliana, jednak widząc nie wiedzące spojrzenia chłopców, dodała – taki komiks.. nie znacie? – z min chłopaków mogła się domyśleć, że nie znali. – Dobra nieważne.
                Dziewczyna spojrzała na oczy Simusa, jedno było dwukolorowe niebiesko-brązowe.
– Nieźle, a ty? – spytała Liliana ostatniego z nieznanych chłopców siedzącego tuż przy drzwiach.
– Fill – odpowiedział krótko.
– Ok, ja jestem Liliana.
– Trochę długo, może jakoś to skrócić? – powiedział Martin.
– Obojętne, byle byście nie mówili do mnie Liliano albo Lilka, czy Liluś.
– Już sobie wyobrażam jak ktoś kto tak do ciebie mówi, by oberwał – zaśmiał się Dobry.
– To może Lila?
– Nie, to imię kojarzy mi się z psem.
– Głosuję za Fitherem albo Slayerem – wykrzyknął Korin wyciągając rękę w górę i podnosząc się, ale za chwilę już siedział na miejscu, zgięty w pół i z wyrzutem łypnął na Lilianę.
– Mam! – znów zerwał się Dobry.
– No, oświeć nas – wywróciła oczami Liliana
– Lil, krótko, ale nie słodko – Dobry spojrzał na Lilianę, a ta tylko wzruszyła ramionami.
– W takim razie ustalone, gramy? – spytał Martin.
 – Dawaj tą butelkę – powiedział Dobry i zakręcił, i wybuchnęli śmiechem, wszyscy oprócz Liliany.
– No i co? Dobra dawaj mi te pompki – mruknęła dziewczyna, a robiąc ćwiczenie mruczała „jasne, nie wypadnie, w ogóle”.
– Dobra już się tak nie popisuj – mruknął Simus.
                W momencie, kiedy zakręciła do przedziału zajrzała jakaś dziewczyna w ich wieku. Rozsunęła do końca drzwi przedziału.
                Chłopakom odjęło mowę. Miała na sobie koszulkę z wielkim dekoltem i krótką spódniczkę. Chłopcy nie mogli oderwać od niej wzroku, za to Liliana patrzyła na nią z odrazą, nigdy nie mogła zrozumieć takich dziewczyn.
– Przysiądę się – powiedziała słodziutkim głosikiem i wepchnęła się między Martina i Simusa.
                Liliana wstała i wyszła z przedziału. Nikt nie zwrócił na nią uwagi.
                Ktoś wyszedł z przedziału, ale Liliana nie zauważyła go, była zbyt zajęta własnymi myślami. Zderzyła się z osobą, która wychodziła. Dopiero teraz otrząsnęła się z myśli. Zobaczyła kogo przewróciła i krzyknęła zaskoczona.
– Halt!? – chłopak na podłodze podniósł wzrok i z takim samym zdziwieniem krzyknął.

– Lilia?!
_______________
Pojawia się kolejna nieścisłość mianowicie komiks "Ghost rider", mam nadzieję, że mi wybaczycie (jeśli ktokolwiek to czyta). Następny rozdział prawdopodobnie będzie w przyszły weekend. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz