piątek, 1 maja 2015

Prolog

Był słoneczny ranek. Ostatni dzień wolnego przed powrotem do szkoły, a raczej przed pójściem do zupełnie nowej.
                Liliana miała za trzy miesiące skończyć 13 lat. Niby nic się nie zmienia, a jednak świat nagle staje do góry nogami.
                Zwłaszcza, że w tym roku nie szła już do normalnej szkoły. Miała się uczyć w Szkole Magii. Nawet nie wiedziała jakim cudem się tam dostała.

*

                1 sierpnia zaczęło się dziać coś dziwnego zarówno z nią, jak i z otoczeniem wokół. Rzeczy zmieniały swoje położenie, wiatr zrywał się ni stąd ni zowąd, aż w końcu, tydzień przed rozpoczęciem się roku szkolnego, na marginesie książki, którą właśnie czytała zaczął pojawiać się tekst:
               
Panno Sharma,
Prosimy, aby stawiła się pani jutro (26.09) o godzinie 9:30 przy fontannie Neptuna. Będzie na panią czekał jeden z naszych nauczycieli. Chcielibyśmy porozmawiać z panią na temat pani przyszłości i edukacji, a także na temat naszej Szkoły i związku wszystkiego.
Dyrektor
Wiliam Brayns

                Na początku nie była pewna co o tym myśleć, bo przecież jaka szkoła chce się spotykać z potencjalnymi rekrutami, a na dodatek pisze zaproszenie na marginesie książki?! „Jak oni to zrobili, że tekst powoli się pojawiał na tej właśnie stronie, którą czytałam?” pomyślała Liliana. Za chwilę do jej głowy napłynęła nowa fala myśli, a żadnej nie była w stanie dokładnie zanalizować. Po pewnym czasie postanowiła, że pójdzie tam i przekona się o co chodzi, przecież nie miała nic do stracenia. I tak miała jutro być w mieście.
                Jednak nagle ogarnęły ją wątpliwości, a może to tylko dowcip jakichś rozrabiaków? To mogli być nawet jej koledzy, którzy zawsze narzekali, że tak rzadko bywała w mieście, a raczej, że po szkole zamiast spędzać z nimi czas, biegła na przystanek PKS, żeby zdarzyć na autobus do swojej wsi.
                Chciała wrócić do czytania, ale myśli jej na to nie pozwalały. I w tym momencie wpadła jej do głowy kolejna myśl.
                Fantasy.
                Jej znajomi nie mogli zrozumieć jak można czytać te nierealne książki z tego gatunku z takim uwielbieniem, ale kiedy tylko rozmowa schodziła na ten temat Liliana uśmiechała się i odpowiadała, że muszą być jakieś przyczyny dlaczego książki fantasy cały czas powstają.
                Może to był kolejny powód, aby porobić sobie z niej żarty, ale przecież nie było napisane nic co wiązałoby się z fantastyką. Ta myśl ja trochę uspokoiła, a przynajmniej na tyle, aby mogła zanurzyć się w nierealnym świecie książki.
                Przeczytała kilka stron po czym zauważyła, że na marginesie znów pojawia się tekst.
– Jak tak dalej pójdzie, będę miała zapisaną całą książkę. – mruknęła pod nosem i spojrzała na margines.

                „To nie są żadne żarty, na dowód tego do pani okna zaraz zapuka sowa z listem, proszę ją wpuścić, dziękuję.
Wiliam Brayns”
                Rzeczywiście, do okna Liliany zapukała sowa z listem w dziobie. Liliana osłupiała. Nie miała pojęcia co to za szkoła ani jakim cudem mogą robić takie rzeczy, ale musiała się koniecznie dowiedzieć o co chodzi.
                Otworzyła okno, a do pokoju wraz z sową wleciał zimny powiew. Sowa upuściła list na łóżko Liliany i stała za nim jakby na coś czekając. Liliana Usiadła na łóżku i otworzyła list, i aż zachłysnęła się z wrażenia.
               
„ Panno Sharma,

Chcieliśmy pani wszystko wytłumaczyć podczas spotkania, ale widocznie jest pani pełna niepewności. W tym liście znajdzie pani odpowiedzi na część pytań, na resztę odpowie nasza wice- dyrektor Maria Kossowiak na spotkaniu.
Jesteśmy Radą Pedagogiczną z „Naretu” Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Polsce. Odkryto w pani zdolności magiczne. Chcemy się z panią spotkać, aby wszystko dokładnie omówić i wytłumaczyć tak by stało się jasne. Nigdy pani nie słyszała o nas, ponieważ ukrywamy istnienie świata czarodziejów przed mugolami, jak nazywamy zwyczajnych ludzi, co jest zrozumiałe, chociażby patrząc na pani niedowierzanie. Nasza szkoła mieści się w starym zamku, na wyspie, na morzu Bałtyk. Uczymy przedmiotów takich jak zaklęcia, eliksiry, transmutacja, czy wróżbiarstwo. Uczniowie wyjeżdżają z domu we wrześniu i wracają na wakacje.
Uważamy, że resztę informacji może pani przekazać nasza wice-dyrektor. Mamy także nadzieję, że choć trochę rozwialiśmy pani niepewność.
I proszę dać sowie jakąś przekąskę, bo będzie dziobać.
Dziękujemy,
Rada Pedagogiczna
"Naretu" Szkoły Magii w Polsce im. Jerzego Borawskiego”

Liliana spojrzała na sowę, a gdy ta już chciała dziabnąć, dziewczyna szybko sięgnęła po resztkę chleba i dała ją zachłannej sówce. Po chwili agresywny ptak wyleciał przez okno, a Liliana wpatrywała się w list z „Naretu”. Zdecydowała, stawi się jutro na spotkanie, ale jeśli okaże się to jednak żart jej znajomych, gorzko tego pożałują.

*

                Była  09:25, a Liliana biegła ulicą chcąc zdążyć na spotkanie. Nie lubiła się spóźniać, co w sumie zdecydowanie nie zgadzało się z tym, że zawsze robiła „na ostatnia chwilę” i uważała, iż ma jeszcze dużo czasu na wszystko.
                Tak więc trudno się dziwić, że gnała ulicami jak szalona, a starsze panie, które mijała krzyczały na nią i wyzywały od piratów chodnikowych, a później dorzucały jeszcze komentarz o tym jak ten świat teraz wygląda, i że za ich czasów młodzież była inna.
                Jednak Liliana nie przejmowała się krzykami staruszek, była skupiona na zegarku i numerach ulic.
09:27
Jeszcze 22... 20.... 18 .... 16 numerów
09:28
10... 8... 6... 4...
09:29
2... 1...
09:30
Tak! Zdążyła! Udało się!
Przeskoczyła ogrodzenie i usiadła pod fontanną. Kiedy ktoś umawiał się z nią tutaj, zawsze siadała w cieniu Neptuna. Nie lubiła słońca. No, może tylko w jednym przypadku – kiedy żeglowała.
Uwielbiała uczucie, kiedy nagle tworzyła ze sterem, ba, z całą łódką, całość, kiedy czuła w ręce opór talii, a wiatr wiał i wypełniał żagle, było 26°C, a słońce odbijało się promieniami od wody.
Żeglowała tak naprawdę od małego. Jej ojciec ją tym zaraził, tak samo jak zaraził ją zamiłowaniem do sztuk walki i motorów i miłością do drużyny wodnej 8. Tak, ojciec zaraził ją wieloma rzeczami.
Usiadła pod cieniem Neptuna i popatrzyła dookoła.
Fontanna  była na Długim Targu. Wzdłuż deptaka ciągnęły się cudowne kolorowe gdańskie kamieniczki, przed którymi znajdowały się ogródki różnych restauracji i małych kawiarenek. Oprócz jadłodajni na Długim Targu znajdowały się także sklepy, a naprzeciw Fontanny był Dwór Arturusa, kiedyś to było miejsce spotkań kupców i ośrodek życia towarzyskiego.
Liliana lubiła oglądać to miejsce, bo kochała historię, a na placu budowy, było wielu historyków, którzy byli dla niej bardzo mili i chętnie z nią rozmawiali, a czasami nawet pozwalali jej wejść do środka. Kolejnym zabytkiem był Ratusz Głównego Miasta Gdańsk. Gotycka budowla znajduje się na styku Długiej i Długiego Targu.
Ratusz był jednym z niewielu, jeśli nie jedynym obiektem historycznym, którego Liliana szczerze nie lubiła. Kojarzył jej się z przekupstwem i intrygami, a przede wszystkim polityką, mimo że ratusz nie był tak naprawdę ratuszem. Liliana na myśl o polityce i biurokracji nie mogła powstrzymać obrzydzenia. Nienawidziła spisków typu „jak tylko wybić kogoś z gry”.
Popatrzyła na zegarek 09:31. Jeszcze nikt się nie zjawił, była sama. Stwierdziła, że może czekając poczytać, w końcu nikogo jeszcze nie było.
Uwielbiała czytać i była w stanie czytać w każdych warunkach. Podczas jazdy autobusem, kiedy chodziła, czekała na przystanku, na przerwie w szkole. Książki zawsze były jej ukojeniem i lekiem na wszystko.
Zatopiła się w „Władcy Pierścieni”, uwielbiała tę książkę, mimo że znała ją na pamięć.
Nagle podeszła do niej jakaś kobieta. Niewysoka, w sumie dosyć niska, miała opaloną skórę ( Liliana była pewna, że opalenizna niedługo jej zejdzie) i ciemne oczy, dużą uwagę przyciągały jej włosy, które wyglądały jak szare gniazdo, zaatakowane przed chwilą przez jastrzębie.
Mimo siwych włosów kobieta nie mogła liczyć sobie więcej niż 45 lat. Wyglądała sympatycznie, a kiedy się uśmiechnęła, jej włosy nagle wyglądały raczej jak gniazdko szczęśliwej ptasiej rodziny.
 – Liliana Visenna Sharma? – zapytała kobieta. Liliana pokiwała głową, a wtedy kobieta podała jej rękę i powiedziała
 – Witam nazywam się Maria Kossowiak i jestem nauczycielem i wice-dyrektorem w twojej, jak już zapewne wiesz, przyszłej szkole. Przyszłam się z tobą spotkać.
Uścisnęła rękę nauczycielki i poszły do najbliższej kawiarenki.
                Kiedy już usiadły i zamówiły sobie po kawie, pani wice-dyrektor odezwała się.
– Jesteś czarownicą. – pani Kossowiak przerwała i spojrzała na Lilianę, mimo że dostała list, który ją o tym powiadomił i tak wpatrywała się w nauczycielkę wzrokiem, jakby się spodziewała, że zaraz ktoś przybiegnie albo zapuka w szybę kawiarni i powie „Dałaś się nabrać!”.
– Panno Sharma, proszę mi uwierzyć i nie wyczekiwać, aż jakiś pański znajomy oświadczy pani, że to żart, bo to nie jest żart. Jeśli już to zostało wyjaśnione, to teraz wracamy do spraw związanych ze Szkołą. Chodzą do niej ludzie  z uzdolnieniami magicznymi, które ty posiadasz. O tym, że mieszkasz tam przez cały rok już wiesz. Są dwie przerwy świąteczne. Będziesz musiała też kupić podręczniki, jest to możliwe w zamku, ale także w każdej księgarni, w której zauważysz drewniane drzwi na zaplecze, które nie będą pomalowane, to maja być gołe zbite deski.
– Na pewno pani sobie ze mnie nie żartuje? – spytała Liliana.
– A czy wyglądam jakbym żartowała? – spytała retorycznie pani Kossowiak, nie wyglądała.
*
Przez cały tydzień Liliana spotykała się ze znajomymi i nawet udało się załatwić tak, że spała u koleżanki i nie musiała się tłuc do miasta PKS–em przez 2 godziny.
                Była szczęśliwa.
                Niepokoiła ją tylko jedna rzecz – skoro będzie przez cały rok mieszkać w zamku to jak będzie uczestniczyć w życiu drużyny?! Zbiorki były co tydzień w sobotę. Nie wyobrażała sobie życia bez swojego szczepu 8.
                Już sobie to ustaliła, że będzie musiała wynaleźć jakiś sposób, aby wydostać się z zamku choć raz w miesiącu.
Na szczęście wakacje miała wolne i będzie mogła wyjeżdżać na rejsy i obozy ze szczepem.
Bała się też co będzie z jej przyjaciółmi w normalnym świecie. Ona na pewno o nich nie zapomni, ale czy oni nie będą mieli jej za złe, że będą ją widywać tak rzadko?

*

Jutro o 08:00 miała być w Porcie Północnym, a dokładnie miała tam być za 10 godzin. Oczywiście jak to Liliana myślała, że ma mnóstwo czasu na kupienie książek, których dostała listę od pani Kossowiak, a przypomniała sobie o tym przed godziną. Szybko się ubrała. Wzięła rower i powiedziała rodzicom, że musi jechać do miasteczka.
                Teraz jeździła po nim w poszukiwaniu czynnej księgarni.
                Wjechała na rondo i zobaczyła, że ostatnia księgarnia w miasteczku właśnie jest zamykana. Przyśpieszyła, wjechała na chodnik. Zatrzymała się z piskim opon i zeskoczyła z roweru. Podbiegła do właścicielki i zaczęła prosić, aby otworzyła choć na chwilę. Liliana błagała, ale kobieta była nieugięta.
                Po dziesięciu minutach księgarka po prostu odeszła, zostawiając wściekłą i zdołowaną Lilianę.
 – Wstrętna baba... – mruczała Liliana w drodze powrotnej. – Po prostu świetnie nie dość, że jeśli nie obudzę rodziców o 05:45 to się spóźnię, to jeszcze będę musiała przepłacać, nie wspominając o wymianie pieniędzy na galeony.
                Zwymyślając właścicielkę księgarni i narzekając też na swoją beznadziejną pewność, że zawsze wszędzie i ze wszystkim zdąży. Próbowała już nie raz coś z tym zrobić, ale nigdy jej się nie udawało.
                Kiedy dojechała do domu była już spokojna.
                Była specyficznym człowiekiem. Niby łatwo było ja zdenerwować, ale była tez cierpliwa, wyrozumiała i spokojna. Była zamknięta i nie lubiła mówić o sobie, swoich uczuciach i przeżyciach, ale też była otwarta, przyjacielska i skora do pomocy. Była jednym wielkim zbiorem przeciwieństw.
                Jedna cecha była u niej stała. Nigdy się nie obrażała i bardzo rzadko płakała, prawie nigdy.
                Była zdecydowanie bardziej spokojna od swoich rodziców. Kiedy była z kimś wolała przeżywać uczucia cicho. Chyba, że cos zdenerwowało ja bardzo porządnie lub nagle. Tak jak to było z księgarnią. Dodatkowo była na siebie bardzo zła za swoje nawyki odwlekania.
                Rower odstawiła do garażu i weszła na ganek. Lubiła tu przebywać wieczorami, kiedy ganek oświetlała mała latarenka, niebo było pełne gwiazd, wiatr lekko wiał i poruszał drzewami za domem, a od strony morza było słychać szum fal, wokół podwórka latały nietoperze.
                Liliana usiadła na fotelu, ale nie miała dużo czasu dla siebie, bo pies już stał przy oknie w salonie, informując rodziców Lilian o jej przybyciu.
                Rodzice wyszli do niej na ganek. Oboje byli niewysocy. Mama, miała ciemno kasztanowe włosy, brązowe oczy, oliwkową karnację i piegi rozsypane po nosie i policzkach. Tata, mimo że drobny to umięśniony, miał blond kręcone włosy (to właśnie po tacie Liliana je odziedziczyła) i bladoniebieskie oczy, które już szarzały, do tego miał jasną karnację.
                Kiedy ludzie widzieli ja z rodzicami i znali jej nazwisko zawsze byli zdziwieni. Jakim cudem mogła mieć indyjskie nazwisko, podczas gdy jej ojciec wyglądał na Skandynawa, a mama na mieszkankę Włoch?
                Odpowiedź nie była skomplikowana, a jednak nikt na to nie wpadł jeszcze nigdy. Mianowicie miała azjatyckie korzenie bardzo daleko wstecz, a dodatkowo była pierwszym potomkiem żeńskim od ponad 150 lat.
                Liliana zeszła z fotela i usiadła na balustradzie ustępując miejsca mamie. Siedzieli razem i milczeli. Żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć. W końcu Ebony wskoczyła na kolana mamy, na co wszyscy się uśmiechnęli.
– No tak, księżniczka musi mieć wygodnie i nie może siedzieć na kamieniu, bo jeszcze się przeziębi. – zaśmiał się tata. To był ich żart, śmiali się, że mama bardziej kocha psa niż ich.
                Zdziwiona Ebony już zaczęła się mościć na kolanach mamy.
– Kocham was. – powiedziała nagle Liliana i rzuciła się, aby przytulic rodziców.
                Siedzieli tak przez długi czas. Mama płakała.
 – Spełniło się twoje marzenie – powiedział tata – magia i świat fantasy naprawdę istnieje. Nie wywracaj oczami. Wiem, że zawsze miałaś na to nadzieję. – uśmiechnął się i potargał włosy Liliany, a później dał jej przyjacielskiego kuksańca w bok. Teraz i ona się uśmiechnęła i zaraz oddała tacie.
 – Ale dlaczego trzeba płacić tak dużą cenę za spełnione marzenie?
– Daj spokój, będziemy do ciebie pisać, a zobaczymy się przecież niedługo.
– Może uda mi się namówić dyrektora, abym mogła przyjechać na Wszystkich Świętych.
– Przecież i tak będziesz, wtedy siedzieć na cmentarzu. – po tych słowach taty wszyscy się roześmialiśmy, nawet mama, która miała łzy w oczach.
                Właśnie, ze znajomymi z drużyny Liliana już się pożegnała. Nie było to łatwe, jedyne co było pocieszeniem to, to że na święta na pewno będzie.
                Zdecydowanie będzie musiała znaleźć sposób, aby przyjeżdżać do domu.
_____________
Następny rozdział pojawi się jeśli ktoś da znać, że opowiadanie się podoba

2 komentarze:

  1. Pomysł fajny, ale dziwnie zrobiłaś z tym nazwiskiem, po co tak komplikować? Nie chciałaś naśladować i dobrze, bo w Polsce na pewno było inaczej niż w Angli, jednak nie przekonuje mnie ten pomysł z ksiegarniami i kupnem książek. Fajnie, że chcesz pisać o czymś czego nikt inny się nie podjął. Pisz dalej, bo mimo różnych błędów masz wyobraźnię i chętnie będę dalej czytać o skomplikowanej potaci jaką stworzyłaś. Jestem pewna, że to opowiadanie będzie coraz lepsze. Trzymam kciuki.

    Pani Łapa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za twoją opinię, cieszę się zarówno z pochwał, jak i z krytyki.
      Jeśli chodzi o nazwisko, to muszę ci przyznać racje, że rzeczywiście trochę przekombinowałam, na początku miała to być rodzina hinduska, ale zmieniłam zdanie, przy czym nazwisko mi się podoba i już zostało.
      Z tymi księgarniami to zwyczajnie nie chciałam kopiować Rowling, choć i tak przeczuwam, że będzie dużo podobieństw.
      Dziękuję, że dałaś mi znak, bo prawdę mówiąc bardzo lubię pisać i nie chciałabym zostawić tego bloga po jednym rozdziale.

      Cieszę się, że jesteś Pani Łapo.
      Visenna

      Usuń