Myślę, że wytłumaczenia przydadzą się na początku. Przypomniałam sobie o urodzinach Liliany i postanowiłam "zorganizować" je 21 listopada, czyli trzy dni temu. Napisałabym wtedy, ale niestety nie udało mi się pogodzić z komputerem. Dlatego też dziś na chwilę przeniesiemy się w przyszłość (jeśli chodzi o opowiadanie). A dalszego ciągu Wszystkich Świętych należy spodziewać się niedługo ;) Jeszcze jedna rzecz, z racji tego, że w listopadzie nagle zaczęło się robić dużo wydarzeń m.in. urodziny Lil, mecz Quidditha, Wszystkich Świętych, 11listopada i wiele innych, sporo jest wspomniane tutaj i nie będę o tym już pisać oddzielnego rozdziału. Zapraszam do czytania :D
Siedzieli właśnie w przejściu, które odkryli na początku roku i zastanawiali się co mogą zrobić na urodziny Liliany. Pierwszym pomysłem było najzwyklej na świecie spytać ją, ale potem doszli do wniosku, że wtedy zorientowała się, że coś kombinują, a także powiedziała, że maja dać sobie z tym spokój. Dlatego od trzech godzin siedzieli tutaj, mając nadzieję, że Liliana nie będzie tędy przechodzić wracając z treningu.
- Co wiemy na pewno? - zadał pytanie po raz setny Halt, a wszyscy znów zadawali sobie pytanie dlaczego to Liliana była "mózgiem" wśród nich.
- Że nie chciałaby..
- A my zresztą nie możemy tego zrobić...
- Przyjęcia na cały Dom. ...
- I wystarczyłyby jej...
- Życzenia, ale...
- Jesteśmy zbyt durni...
- Żeby zrobić tylko...
- Dobra skończcie. Nie myśleliście kiedyś, żeby przestać mówić razem? Albo odsynchronizować mózgi czy coś? - Halt zaczynał się denerwować, a mówienie bliźniaków jeszcze bardzie go irytowało.
- Ale wiesz, że nie mamy nic innego od kiedy sobie o tym przypomnieliśmy... eee, fajny sufit, nie? - morderczy wzrok Halta wbił się w Dobrego, a w jego oczach było widać gniewne ogniki nawet przy tak słabym oświetleniu w postaci kilku świec.
- Taak! Taki ciemny, prawda? - podłączył się Simus do "wywodu" Korina.
- Myślę, że dodaje ducha, który... y...
- Drzemie w nas! - Kuba uzupełnił jak zwykle brata.
Halt już nawet nie posyłał im morderczych spojrzeń, po prostu wstał, tupnął nogą, krzyknął " sami sobie to wymyślajcie!" na pół Naretu i odszedł. Reszta nie mogąc się powstrzymać wybuchła śmiechem.
*
Ten dzień zdecydowanie nie należał do tych najlepszych ani nawet dobrych. Na dworze panowała listopadowa plucha od kilku dni. Błoto i wilgoć były wszechobecne, a dziś oprócz mrzawki przenikającej przez wszystkie warstwy ubrania, był także grad uderzający boleśnie w skostniałe palce.
W takich warunkach trenowała dziś drużyna Feniksa. Oczywiście trening był największą głupotą, jaką mogli zrobić dnia dzisiejszego, ale Tomek uparł się, że on wywalczył boisko i mają to wykorzystać oraz, że nie mogą spocząć na laurach po ostatnim zwycięstwie. Absolutnie nie liczyło się, że następny mecz mają w styczniu.
Trening był kompletną porażką. Ścigający nie czuli palców i ledwo mogli utrzymać kafel, nie wspominając o rzucie, obrońca nie odczepiał rąk od trzonka miotły, pałkarze byli tak skostniali, że nie mogli odpowiednio odbijać tłuczków, a szukający prawie spadał z miotły. Dlatego po pół godzinie Tomek zwołał wszystkich na dół i, ku uldze drużyny, przełożył trening.
Kiedy Liliana wychodziła Amelia zagadała ją jeszcze tak, że w efekcie wyszły razem zajęte rozmową. Liliana nawet nie zauważyła, że cała drużyna na nie czekała. Zorientowała się dopiero kiedy Amelia się zatrzymała. I nagle cała drużyna wykrzyknęła "NAJLEPSZEGO! I ŻEBYŚ JUŻ NIE BROIŁA TAK, ABY ZABRANIALI CI ZAGRAĆ W MECZU".
Dziewczyna osłupiała. Nie miała pojęcia o co chodzi.
- O czym zapomniałam? - pytaniem wywołała tylko śmiech.
- Zgrywasz się czy na prawdę nie wiesz? - zapytał Rafał. Za odpowiedź tylko podniosła brew.
- A znasz może kogoś kto się dziś urodził?
- Emanuel Ringelblum, Tytus Filipowicz, Zbigniew Prostak, Liliana Zamorska?
- Prawie trafiłaś. Kojarzysz taką małolatę, która wszystkich ustawia po kątach - zaczął Zenon.
- Chodzi w bojówkach - kontynuowała Amelia.
- Czasem mówi o dziwnych rzeczach? - Stanisław i Przemek (tak oni też mieli irytujący zwyczaj mówienia razem).
- Taka mała, często zmienia kolor - skończył Tomek, a twarz Liliany rozpromienił uśmiech.
- Mam dziś urodziny? DZIĘKUJĘ! - drugie zdanie wykrzyczała z radości.
- Geniusz. Zapomnieć o swoich urodzinach.
- Zawsze tak jest. Co roku się dziwię - zaśmiała się Lil.
- Nie mamy nic dla ciebie...- nie zdążył dokończyć, bo dziewczyna mu przerwała.
- Nie chcę nic! Nie lubię dostawać prezentów. Wystarczy mi, że ktoś pamięta.
Kiedy doszli do zamku każdy jeszcze raz złoży życzenia Lilianie, a potem rozeszli się w swoją stronę. Jubilatka postanowiła skorzystać ze skrótu na czwartym piętrze. Niewielkie było jej zdziwienie, kiedy napotkała chłopców.
- Siema - powiedziała rozpromieniona - co robicie? Zostawcie to i chodźmy do Salonu.
Prawie o nic się nie potykając przeskoczyła nad kałamarzami, piórami i pergaminami, które rozłożyli chłopcy. Ci potrzebowali czasu na zrozumienie sytuacji, ale już chwilę byli tuż za roześmianą przyjaciółką.
W Salonie Feniksa odnaleźli Halta
- Co jest zbrodniarzu?
- Co wam teraz znowu wróciło? Przecież głoszenie haseł patriotycznych nie jest zabronione..
- W takim stopniu jak ty to robisz tak. Nie można wspominać o dniu niepodległości, powinnaś to w końcu zrozumieć, ale ty ciągle walczysz. Zresztą, najlepszego.
- Tylko ty w dwóch zdaniach potrafisz zniszczyć człowieka, pochwalić go i złożyć mu życzenia urodzinowe.
- Do usług - roześmiał się.
- Dziękuję wam. Dobrze, że przerwałam wam w wymyślaniu czegokolwiek.
- Ekhm.. - chrząknął Simus. Liliana rozejrzała się, a wokół były transparenty "WSZYSTKIEGO NAJLESZPEGO!", "STO LAT!".
- Nienawidzę was - twarz Liliany przyozdobił paskudny uśmiech, a potem rzuciła się na niczego nie spodziewającego się Halta.
- Ej! To boli!
- Miało boleć.
_______________________
Rozdział krótki, ale myślę, że całkiem sporo wniósł. Osoby, które wymieniała Liliana naprawdę urodziły się 21 listopada.
Nie wiem kiedy ukaże się kolejna część "zachować tradycję", ale na pewno będzie jeszcze w tym roku, a potem czekają nas święta!